Husaria na stole

Wydanie historycznego systemu bitewnego przez wiele lat wydawało się w Polsce niemożliwe. Okazało się, że wystarczyły determinacja, umiejętności i wiara w sukces.

Każdy fan wojskowości marzył, aby choć raz stanąć na czele własnej armii, współczesnej bądź historycznej. Właśnie z myślą o takich osobach powstały gry bitewne. Przypominają one w pewnym stopniu te planszowe, wymagają jednak od uczestników znacznie większego zaangażowania. Aby zagrać, trzeba nie tylko kupić figurki, lecz także zaprojektować skład i wygląd poszczególnych oddziałów, a następnie wszystkie elementy pomalować. Gotowe modele wykorzystywane są w bitwach rozgrywanych na stołach, zwykle wzbogaconych o makiety terenu walk. Bitewne starcia różnią się między sobą tematyką: można sięgnąć zarówno do prostych rozgrywek fantasy i science fiction, przeznaczonych głównie dla młodzieży, jak i do historycznych systemów obejmujących konflikty zbrojne.

Reklama

Barwny wiek XVII

Na świecie powstało kilka systemów bitewnych, żaden jednak nie uwzględniał polskich realiów historycznych. Trudno się zresztą dziwić zagranicznym wydawcom gier, że po macoszemu traktują polską wojskowość. Chwała rodzimego oręża, niezależnie od tego, jak wielka, nigdy nie będzie tematem promocji i inwestycji w państwach trzecich. Dotyczy to zarówno drogich produkcji filmowych, jak i niszowych projektów dla hobbystów.

Historia powstania pierwszej i jak na razie jedynej polskiej historycznej gry bitewnej rozpoczęła się ponad cztery lata temu, kiedy jej przyszli autorzy Konrad Sosiński i Rafał Szwelicki wracali z konwentu gier strategicznych. - Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że wszystkie dostępne na rynku systemy bitewne koncentrują się na dziejach Europy Zachodniej, a w większości są po prostu anglocentryczne - wspomina Sosiński. Historia Polski i jej sąsiadów jest w nich traktowana po macoszemu, jeżeli w ogóle występują w tych grach jakiekolwiek elementy dotyczące Europy Środkowo-Wschodniej. - Takie podejście do naszej historii wydało nam się krzywdzące - dodaje.

Widowiskowe bitwy

Rafał Szwelicki dodaje, że bitwy w polskim sąsiedztwie były często większe i bardziej widowiskowe niż te toczone na Zachodzie. Przytacza prosty przykład: pod Beresteczkiem stanęło naprzeciw siebie kilkaset tysięcy żołnierzy Rzeczypospolitej, Kozaków i Tatarów. Dla porównania w tym samym czasie na Wyspach Brytyjskich, w trakcie największych bitew Olivera Cromwella, walczyło zaledwie po kilka lub kilkanaście tysięcy ludzi z każdej strony.

- Poza tym na Zachodzie wojska wyglądały praktycznie tak samo. Różniły się kolorystyką i może odrobinę krojem ubiorów. Można by jednak właściwie wydać jeden uniwersalny zestaw figurek przedstawiających żołnierzy zachodnio-europejskich z XVII wieku i to załatwiłoby sprawę" -  tłumaczy Szwelicki. Tymczasem druga połowa XVII wieku dla Polski i Europy Środkowo-Wschodniej to okres najbardziej zróżnicowany, barwny i przez to atrakcyjny dla fanów gier wojennych, czyli wargamingu. Wojska Rzeczypospolitej, Rosji, Turcji, Szwecji, kozackie i tatarskie - wszystkie były zupełnie inne, a ich dowódcy stosowali różne taktyki na polu bitwy.

Pierwszy żołnierz

Sosińskiemu i Szwelickiemu marzyły się zasady gry, które odzwierciedlałyby różnorodność istniejących w XVII wieku taktyk, szyków oraz sposobów prowadzania walki i w realistyczny sposób umożliwiły odtworzenie zachowania na polu bitwy różnych formacji wojskowych - husarskiej szarży, obrony szwedzkiej piechoty czy natarcia janczarów. - Początkowo chcieliśmy stworzyć zestaw zasad dla siebiei grona przyjaciół - wspomina Sosiński. - W pewnym momencie zaczęliśmy jednak naprawdę myśleć o pełnym systemie bitewnym skierowanym do szerszego grona odbiorców.

Momentem przełomowym było wyrzeźbienie przez Szwelickiego miniaturowego modelu muszkietera w skali 15 milimetrów. Okazał się on nie gorszy niż figurki oferowane przez renomowane firmy zagraniczne - trzymał proporcje, uwzględniono też całe niezbędne wyposażenie. - Po raz pierwszy pomyśleliśmy, żeby to wydawać -  opowiada autor pierwszej figurki.

System bitewny, nazwany później "Ogniem i mieczem", powstawał na raty. Najpierw pojawiły się zestawy figurek z żołnierzami niektórych polskich i szwedzkich formacji, potem w sieci umieszczono testowe zasady. Dziesiątki graczy przez trzy lata je dopracowywało, rozgrywając na stołach setki bitew i potyczek. Problemy pojawiały się na każdym kroku, na przykład trudno było znaleźć zakład, który odlewałby cynowe modele z zachowaniem ich odpowiedniej jakości.

Mołojcy i janczarzy

Największą barierą, przed jaką stanęli autorzy, był jednak brak wiedzy - mimo że obaj od dawna interesują się siedemnastowiecznym ruchem rekonstrukcyjnym i przeczytali na ten temat dziesiątki książek. - Wiedzieliśmy sporo o Polsce, trochę o Rosji, Szwedach i Kozakach, ale na przykład armia turecka była dla nas nieokreślonym tłumem w turbanach i z łukami -  przyznaje Szwelicki. Gdy tworzyli zasady, korzystali więc ze źródeł historycznych, konsultowali się z historykami i prowadzili własne badania.

Nawet specjaliści miesiącami musieli się jednak mierzyć z zagadnieniami z historii zagranicznej wojskowości. Okazało się, że nikt nie opisywał szczegółowo składu i wyposażenia dawnych armii. Turków udało się wreszcie rozpracować na podstawie doktoratu napisanego po angielsku na uniwersytecie w Istambule oraz artykułu opisującego możliwości armii osmańskiej autorstwa konsula brytyjskiego w Smyrnie. Jak się okazało, potęga największego ówczesnego imperium na świecie wynikała z posiadania licznych unikalnych formacji, takich jak jazdy deli - odziani w skóry kopijnicy czy silahdarowie - ciężko opancerzeni jeźdźcy będący gwardią samego sułtana.

Naukowcy i gracze

- Mieliśmy szczęście, że trafiliśmy na ludzi, którzy byli zarówno naukowcami, jak i zapalonymi graczami - wspomina Sosiński. Wielu danych dostarczył im główny konsultant projektu historyk Marcin Gawęda. Zdobyte przez niego informacje uzupełnili Michał Paradowski (struktury armii) oraz Artur Świetlik (stroje). Nieoceniona okazała się też pomoc znanego w środowisku rekonstrukcyjnym jeźdźca Tomasza Szajewskiego, pracownika działu edukacji muzeum w Wilanowie oraz Adriana Mandzy’ego amerykańskiego archeologa specjalizującego się w badaniu pól bitewnych XVII-wiecznej Ukrainy.

- Zwracali nam uwagę na z pozoru nieistotne szczegóły, takie jak sposób noszenia broni palnej przez jeźdźców -  mówi Sosiński. - Dzięki temu modele wiernie odzwierciedlają rzeczywisty wygląd żołnierzy i historyczne właściwości poszczególnych formacji Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Turcji, Rosji, Szwecji, chanatu krymskiego oraz Kozaków. Gracz może wcielić się w dowódcę kozackiej jazdy, polskich dragonów, najemnej piechoty niemieckiej, mołojców kozackich czy janczarów. W pudełku znajdują się też makiety budynków, umocnień oraz zestawy sztandarów wzorowane na egzemplarzach muzealnych, szkicach z epoki i opisach źródłowych.

Zasady ze smakiem

W opublikowanym pod koniec 2011 roku opasłym podręczniku do gry udało się zawrzeć zasady tworzenia grup bojowych i rozgrywania scenariuszy oraz historyczne opisy sił zbrojnych wszystkich walczących stron. Znalazły się tu także rysunki Marka Szyszki, znanego z wydanej przez "Rzeczpospolitą" serii bitew, czy Pawła Głodka, autora okładek serii książek Bellony o bataliach. Dodatkowy smaczek stanowią zdjęcia rekonstruktorów wcielających się w postacie z XVII stulecia.

"Ogniem i mieczem - historyczna gra strategiczna" to w tej chwili jeden z nielicznych na światowych rynkach kompletnych systemów bitewnych. Takie pełne gry wydają teraz wyłącznie wielcy potentaci, jak znany z "Warhammera" i "Władcy pierścieni" Games Workshop czy Battlefront oferujący "Flames of War" - system odzwierciedlający bitwy II wojny światowej. "W pozostałych wypadkach wygląda to zazwyczaj tak, że jedna firma wypuści samą książkę z zasadami, a zupełnie inna - modele", tłumaczy Sosiński. "Gracze skazani są przez to na improwizację, a wielu upragnionych formacji po prostu nie mogą nigdzie kupić". W "Ogniem i mieczem" dostajemy natomiast wszystko: podręcznik, figurki i nowe dodatki, które są cały czas projektowane. Wystarczy kupić, pomalować i siadać do bitwy.

Maciej Szopa


Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: historia | militaria | wojna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy