Polskie F-35 tylko z angielską instrukcją? Decyzja MON
Oprac.: Marcin Jabłoński
Ministerstwo Obrony Narodowej chce znieść obowiązek tłumaczenia dokumentacji technicznej sprzętu wojskowego. W momencie olbrzymich zamówień uzbrojenia z zagranicy ma to pozwolić na oszczędność pieniędzy i czasu, gdyż… polskich dokumentacji nikt i tak nie czyta, o czym donosi „Rzeczpospolita”.
Wielka modernizacja armii to i wielkie zmiany
Modernizacja Wojska Polskiego stoi mocno pod znakiem wielkich zakupów nowego sprzętu. W tylko ostatnich pięciu latach Polska zakupiła 366 czołgów M1 Abrams, 32 samoloty F-35 czy 96 śmigłowców AH-64 Apache. Ta ogromna fala nowego sprzętu ma przynieść ogromną przemianę, zmieniając Wojsko Polskie w jedną z największych sił w Europie.
Niemniej za tymi zamówieniami idą także zmiany środowiska samych żołnierzy. Pozbywanie się często już poradzieckiego sprzętu i zastępowanie go nowoczesną bronią wiąże się z potrzebą szkolenia i przystosowania. A to wymaga także sięgania po dokumentacje techniczne. Dokumentacje, które trzeba przetłumaczyć na język polski.
Według obecnej ustawy o języku polskim, jeśli zakupuje się sprzęt wojskowy z zagranicy, to jego dokumentacja techniczna musi zostać przetłumaczona na naszą rodzimą mowę. MON chce to zmienić, proponując projekt nowelizacji ustawy, wedle której nie będzie już wymogu tłumaczenia dokumentacji zagranicznego sprzętu dla armii. Ma to oszczędzić pieniądze, czas i niepotrzebną pracę.
Drogie tłumaczenie
Wojskowe dokumentacje techniczne to zupełnie inny poziom zaawansowania niż np. nowego piekarnika, który sobie kupiliśmy na Black Friday. Nie tylko są pełne specjalistycznego żargonu, ale potrafią być bardzo obszerne. Na przykład taka dokumentacja techniczna do samolotu F-35 liczy 80 tysięcy stron. Tłumaczenie tego już generuje koszty, które mogą zostać wliczone w utrzymanie sprzętu i to wcale nie małe.
Według MON przetłumaczenie przysięgłe jednej strony takiej dokumentacji technicznej to koszt ok. 60 złotych. Tak więc samo przetłumaczenie dokumentacji wspomnianego F-35 to koszt rzędu 5 mln złotych. A to tylko jedna maszyna, z całej plejady nowego uzbrojenia w Wojsku Polskim.
Na dodatek dokumentacja sprzętu technicznego wymaga ciągłych aktualizacji, które wprowadzają producenci uzbrojenia. Każda zmiana wymaga także przełożenia na język polski i kolejnej certyfikacji. Do tego każdy tłumacz mający przełożyć daną dokumentację na język polski jest wybierany w przetargu, co tylko dodaje czasu.
Sztuka dla sztuki
Jednak obok oszczędzania czasu i pieniędzy nowelizacja ustawy o języku polskim ma tak naprawdę ograniczyć często niepotrzebną pracę. Bowiem żołnierze, którzy obsługują dany sprzęt, potrafią nawet nie zaglądać w dokumentację w języku polskim, tylko sięgają po oryginalną od producenta. W rozmowie z "Rzeczpospolitą” mówią o tym urzędnicy departamentu prawnego ministerstwa obrony. Dla przykładu podają pilotów i mechaników lotniczych, dla których w szczególności ma się przydać nowelizacja proponowana przez MON.
W lotnictwie językiem podstawowym jest angielski i wiele podstawowych pojęć wywodzi się właśnie od niego. Chociażby podczas lotu piloci wojskowi posługują się często językiem angielskim, o czym w rozmowie dla GeekWeeka mówił płk Krystian Zięć, były pilot samolotu F-16. Angielską terminologię dobrze muszą znać też mechanicy, którzy serwisują maszyny, gdyż właśnie wiele fraz i zwrotów nie da się wręcz przetłumaczyć na polski. Wybór angielskiego jest więc naturalnym wynikiem chęci jak najefektywniejszej komunikacji dla personelu lotniczego.
Polskie tłumaczenia też mogą nie być najlepszej jakości, szczególnie że wybrany tłumacz niekoniecznie musi mieć rozległe pojęcie o lotnictwie. Na to też zwracają uwagę urzędnicy MON, de facto stwierdzając, że polskie tłumaczenia nie mają dla mechaników i pilotów samolotów wojskowych zbyt dużej wartości. Według nich dokumentacje w języku angielskim są wykorzystywane przez załogi obsługujące m.in. F-16, samoloty szkolno-treningowe M-346 Bielik czy samoloty transportowe C-130 Hercules.
Z zapowiedzi MON wynika więc, że w większości przypadków tłumaczenie dokumentacji technicznej nie jest tak potrzebne. Niemniej jak możemy przeczytać w samym projekcie nowelizacji, nie oznacza to, że takie tłumaczenia zniknął całkowicie. „Wprowadzany wyjątek nie będzie miał charakteru generalnego i ograniczać się będzie do sytuacji indywidualnych i uzasadnionych” – głosi treść nowelizacji.
Wykorzystywana ma być tylko w sytuacjach, gdy praktyką branży jest korzystanie z obcego języka lub naturalnie żołnierze sami powszechnie z niego korzystają. Można więc założyć, że np. jeśli oryginalna dokumentacja sprzętu od producenta jest w języku innym niż angielski, naturalnie takie tłumaczenie może być potrzebne.