Rosjanie ogłosili zniszczenie ostatnich ukraińskich samolotów
Rosyjskie Ministerstwo Obrony Narodowej na wieść o zniszczeniu przez Ukraińców okrętu desantowego "Nowoczerkask" na Krymie, ogłosiło zniszczenie w odwecie dwóch ostatnich ukraińskich bombowców Su-24M, które jako jedyne mogą przenosić pociski manewrujące dalekiego zasięgu.
Rosyjska Flota Czarnomorska otrzymała dziś potężny cios w postaci ukraińskiego ataku na okręt desantowy "Nowoczerkask", znajdujący się w porcie w mieście Teodozja na Krymie. Najnowsze zdjęcia wskazują, że rosyjski okręt przestał istnieć, a jego szczątki po eksplozji spadły nawet 500 metrów dalej na ulice miasta Teodozja.
Wybuch był tak potężny dlatego, że na pokładzie jednostki znajdowały się ogromne ilości uzbrojenia dostarczonego na Krym bezpośrednio z Iranu. Według informacji pojawiających się w rosyjskich mediach, na pokładzie miało znajdować się 4400 pocisków artyleryjskich, 280 pocisków do systemu Grad i drony Shahed. Załoga okrętu miała składać się z 62 osób. To wielki sukces Ukraińców, dzięki któremu Rosjanie będą mieli nieco utrudnione zadanie w realizacji ataków rakietowych na ukraińskie miasta i obiekty cywilne.
Rosjanie mieli zniszczyć dwa ukraińskie bombowce
Tymczasem tuż po ataku, rosyjskie MON i agencja informacyjna TASS ogłosili, że armia strąciła dwa ukraińskie samoloty bombowe SU-24M, które brały udział w ataku na okręt jako nosiciele pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Storm Shadow/SCALP. Nie opublikowano żadnych dowodów na potwierdzenie tych zapewnień. Te wydarzenia nie omieszkał skomentować Jurij Ignat, rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych.
— Oczywiście, nie potwierdzam tego. Każdego dnia "niszczą" pięć naszych samolotów i podają to w swoich raportach. Oczywiście Rosja będzie starała się wmówić społeczeństwu zmyślone fakty o zniszczeniu naszych samolotów. Nie chodzi o to, że pisały o nich jakieś media czy kanały Telegram, ale to są ich oficjalne doniesienia, fałszywe — stwierdził Ignat.
Kreml nie może ochronić swoich okrętów na Krymie
Rosyjski MON niemal od początku wojny w Ukrainie co jakiś czas ogłasza, że armia zniszczyła wszystkie ukraińskie samoloty. Jednak one wciąż mają się dobrze i biorą udział w kolejnych spektakularnych atakach. Nie można tutaj nie wspomnieć, że po nocnym ataku na rosyjski okręt, dzisiaj około południa uruchomiono alarm na Krymie i ostrzeżono przed kolejnym nalotem Su-24, który już nie powinien istnieć. W ten sposób MON sam sobie zaprzeczył.
SU-24M na co dzień stacjonują na lotnisku wojskowym w Starokonstantynowie w obwodzie chmielnickim. Agresorzy bardzo często atakują ten obiekt swoimi dronami kamikadze i pociskami hipersonicznymi, ale bez większych efektów. Piloci mają sporo czasu, by wzbić w powietrze swoje maszyny i uniknąć zniszczenia. Eksperci wojskowi podają, że Kreml wydał już miliardy dolarów na uderzenia na ten obiekt.
Czym jest samolot bombowy SU-24?
Samolot bombowy Su-24 powstał jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. W sumie zakłady Suchoja wyprodukowały 1200 sztuk tych maszyn w różnych wersjach. Ten dwusilnikowy bombowiec frontowy o zmiennej geometrii skrzydeł, jest zdolny do działań w każdych warunkach atmosferycznych, również w nocy.
Samolot jest zdolny do przenoszenia taktycznej broni jądrowej, a obecnie dostosowano go do transportu i odpalania pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Storm Shadow czy SCALP-EG, które Ukraina dostaje z Wielkiej Brytanii czy Francji. Su-24 może odbywać loty z prędkością 1315 km/h i oferuje zasięg 2780 km. Na pokład może zabrać 8000 kg uzbrojenia.