Szkolenie rezerwistów. Czy wróci powszechny pobór?
Temat przywrócenia zasadniczej służby wojskowej powraca jak bumerang przy okazji każdych większych napięć w Europie. Czy pospolite ruszenie miałoby rację bytu na współczesnym polu walki, nasyconym wysokimi technologiami?
Przy okazji każdego napięcia w Donbasie, większych ćwiczeń wojsk Federacji Rosyjskiej i Białorusi, powraca temat przywrócenia zasadniczej służby wojskowej, która została zawieszona w 2009 roku. Wówczas niemal jednogłośnie parlament przyjął ustawę, a kilka tygodni później prezydent Lech Kaczyński ją podpisał.
W tym roku przywrócenia służby zasadniczej domagała się dr hab. Krystyna Pawłowicz. Była posłanka Prawa i Sprawiedliwości, a obecnie sędzina Trybunału Konstytucyjnego słynie z kontrowersyjnych opinii, wyrażanych w mediach społecznościowych.
W marcu 2021 roku stwierdziła, że jest za przywróceniem obowiązkowej, choćby krótkoterminowej, służby wojskowej. Powołuje się przy tym na art. 85 ust. 1 i ust. 2 Konstytucji, który mówi, że "obowiązkiem obywatela polskiego jest obrona Ojczyzny". Wśród polityków partii rządzącej nie jest osamotniona.
Tuż przed odwołaniem ze stanowiska szefa MON, podobne zdanie miał Antoni Macierewicz. W 2018 roku mówił, że każde państwo świadome zagrożenia posiada, albo przywraca zasadniczą służbę wojskową. Sam w 2009 roku głosował za zmianą ustawy o powszechnym obowiązku obrony. Co się zmieniło? Tego niestety się nie dowiemy, ponieważ pan poseł nie odpowiedział na nasze pytania.
Obu politykom wtórują niektórzy publicyści. Kmdr ppor. rez. Maksymilian Dura pisał na łamach Defence24.pl: "Obecnie już wiadomo, że decyzja o likwidacji obowiązku odbywania zasadniczej służby wojskowej była nieprzemyślana i spowodowała tak duże szkody, że naprawić je można tylko poprzez powrót do przymusowego poboru".
Wszystkie te komentarze padały przy okazji rosyjskich ćwiczeń prowadzonych w Zachodnim Okręgu Wojskowym i braku rezerw w Siłach Zbrojnych RP. Zresztą temat zagrożenia ze strony Rosji zawsze wraca przy tej okazji. Czy jest się czego obawiać?
Zdefiniować zagrożenia
- Trzeba zadać sobie pytanie czy Polsce grozi konflikt, który naruszy granice. Czy ktoś będzie aspirował do tego. Ja bym powątpiewał - tonuje gen. broni rez. dr Mirosław Różański, prezes Fundacji Stratpoints.
- Przed Rosją stoją większe wyzwania. Choćby utrzymanie się w lidze potęg gospodarczych. Utworzenie i utrzymanie szlaków komunikacyjnych w Arktyce, wydobycie surowców naturalnych, wyścig w kosmosie. Nie tylko o to, kto będzie pierwszy na Marsie, ale głównie w sferze komunikacji i rozpoznania.
- Z punktu widzenia militarnego dla Rosji ważniejszy jest Bliski Wschód niż Europa, co dają odczuć bardzo efektywnie. Dlatego należy skutecznie zdefiniować zagrożenia. Czy obecnie jest nam potrzebna armia licząca 200 tys. żołnierzy? Warto przede wszystkim zapytać, czy nas na nią stać. Budżet MON w 2021 roku wynosi 52 mld, z tego na wydatki osobowe przeznacza się 43-47 procent tej kwoty. Skąd więc brać pieniądze na szkolenie? - pyta retorycznie.
- Odwieszenie służby zasadniczej w czasie pokoju jest w naszych warunkach niezbyt dobrym pomysłem - wtóruje dr Michał Piekarski specjalista ds. bezpieczeństwa z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Pobór utrzymują wprawdzie państwa skandynawskie, ale jest to tylko uzupełnienie armii zawodowej, w tym ochotniczych formacji podobnych do naszego WOT, a co ważne - państwa skandynawskie to państwa w których relacje obywatela z państwem wyglądają inaczej niż w Polsce - dodaje.
W resorcie obrony obecnie "nie są prowadzone prace, dotyczące przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej w ramach powszechnego obowiązku obrony". Na tym stwierdzeniu można by skończyć temat. Jednak problem stanowią kurczące się przeszkolone rezerwy. Zaczęło się już w 2009 roku, kiedy na trzy lata zrezygnowano z powoływania rezerwistów na ćwiczenia.
Jeszcze w 2008 roku w szkoleniach wzięło udział 45 tys. rezerwistów. W 2013 roku było to zaledwie 3 tys. osób. Rok później 7,5 tys., a w 2015 roku przeszkolenie przeszło 14,5 tys. rezerwistów. Dopiero kiedy do władzy doszło PiS szkolenia rezerw nabrały tempa. W 2016 roku przeszkolono aż 36 tys. osób.
Wędka zamiast ryby?
O ile modernizacja Sił Zbrojnych idzie PiS-owi bardzo opornie, tak szkolenie rezerw stało się jednym z priorytetów. W 2020 roku, mimo pandemii, przeszkolono około 20 tysięcy rezerwistów. Ministerstwo skupiło się wówczas na osobach, które ze względu na pandemię znalazły się w trudnej sytuacji materialnej.
- Na propozycję dotyczącą ćwiczeń pozytywnie odpowiedziało 5,5 tysiąca kandydatów, zarówno rezerwistów, jak i kandydatów do służby przygotowawczej. 2/3 spośród nich to ludzie, którzy mają status bezrobotnych, a więc jest to propozycja szczególnie dla tych, którzy mogą znaleźć swoje miejsce w Wojsku Polskim. Oferta Wojska Polskiego, jestem o tym przekonany, jest dobra - mówił minister Mariusz Błaszczak.
- Przy ćwiczeniach rezerwistów uposażenie wynosi 3,5 tysiąca złotych miesięcznie, oczywiście wyżywienie i zakwaterowanie też jest zapewnione. W przypadku służby przygotowawczej to 1200 złotych miesięcznie i 2600 złotych odprawy, ale zadanie jakie postawiłem moim podwładnym jest doprowadzenie do tego, żeby zachęcić tych ludzi do pozostania w Wojsku Polskim - wyjaśniał.
Czy taka forma zachęty do służby jest wystarczająca?
- Sądzę, że jeżeli służba byłaby szansą zdobycia zawodu, ochotników byłoby znacznie więcej - mówi gen. Różański. - Żołnierz zdobywałby wykształcenie wojskowe, ale również umiejętności przydatne w służbie cywilnej. Gdyby uzyskał uprawnienia operatora sprzętu inżynieryjnego, pilota, technika sprzętu łączności czy pracownika ochrony, zdobyłby zawód znajdujący odzwierciedlenie w środowisku cywilnym.
- Mamy jednocześnie obywatela przygotowanego do życia w cywilu i wyszkoloną rezerwę. Nie bójmy się, że żołnierze będą odchodzić. Jeśli będą odchodzić z certyfikatem zawodu, obie strony będą zadowolone - podsumowuje.
- Byłoby to nie tylko dawanie ryby, ale przede wszystkim wędki, która pozwalałaby na bezproblemowe rozpoczęcie życia w cywilu. Podobny system działa w USA. Ponadto szkolenie wojskowe przelicza się na punkty edukacyjne uznawane przez uczelnie cywilne - dodaje dr Piekarski.
Szkolenie rezerw
Siły Zbrojne mają dwa systemy szkolenia - obowiązkowy i ochotniczy. Jak informuje Centrum Operacyjne MON: "Obowiązkową formą szkolenia obywateli podlegających powszechnemu obowiązkowi obrony ojczyzny są ćwiczenia wojskowe rezerw osobowych, organizowane przez jednostki wojskowe dla zabezpieczenia i przygotowania swoich stanów osobowych do prowadzenia działań kryzysowych i bojowych".
Znacznie więcej opcji istnieje dla ochotników. Te są systematycznie rozwijane w ramach różnych rodzajów czynnej służby wojskowej - "stosownie do zmieniających się potrzeb SZ RP, ale również w odpowiedzi na oczekiwania obywateli oraz uwarunkowania panujące na rynku pracy" - pisze CO MON.
Istnieje Legia Akademicka skierowana do studentów, która jest realizowana w trzech modułach: podstawowym, podoficerskim oraz oficerskim. Z kolei absolwenci Certyfikowanych Wojskowych Klas Mundurowych mogą odbyć skróconą służbę przygotowawczą, po której ochotnicy składają przysięgę wojskową i są przenoszeni do rezerwy.
Chętni mogą również przystąpić do szkolenia podstawowego w ramach służby przygotowawczej. W ramach przyjętego w 2020 modelu szkolenia ochotnicy szkoleni są w module zdalnym przed rozpoczęciem szkolenia praktycznego w jednostce wojskowej, co umożliwiło skrócenie czasu szkolenia z 47 do 27 dni.
Jak podkreśla resort: "Zgodnie z aktualnie obowiązującym stanem prawnym do szkolenia mogą być powoływani żołnierze rezerwy spełniający wymóg zdolności do czynnej służby wojskowej pod względem fizycznym i psychicznym. Szkoleniu podlegają oficerowie i podoficerowie, począwszy od dnia, w którym kończą osiemnaście lat życia, do końca roku kalendarzowego, w którym kończą sześćdziesiąt trzy lata życia, natomiast szeregowi - począwszy od dnia, w którym kończą osiemnaście lat życia, do końca roku kalendarzowego, w którym kończą pięćdziesiąt pięć lat życia.
Jednak najczęściej na szkolenie powoływani są żołnierze rezerwy w wieku od 18 do ok. 40 lat. Podkreślić należy, że w jednostkach wojskowych istnieje też wiele stanowisk specjalistycznych, wymagających doświadczenia i określonych kwalifikacji w danej dziedzinie, dlatego powoływani są również starsi żołnierze rezerwy, których doświadczenie, wiedza i umiejętności specjalistyczne stanowią wyższą wartość niż sama sprawność fizyczna".
Nie wszystkie programy są jednak przemyślane i odpowiednio dostosowane do potrzeb amii.
- Zwłaszcza Legia Akademicka jest tu problematyczna ponieważ kształci na wakacyjnych kursach kadry - zauważa dr Piekarski. - I teraz pojawia się pytanie czy potrzeba nam, nawet w rezerwie, kaprala po studiach mało związanych z obronnością czy może należy kierować tę ofertę przede wszystkim do mających potrzebne wykształcenie?
Społeczeństwo podzielone
W 2020 roku Fundacja Ad Arma opublikowała badania, z których wynika, że poparcie dla przywrócenia zasadniczej służby wojskowej jest w Polsce dość duże. Za przywróceniem "zetki" jest 47,8 proc. Polaków, przy 43,7 proc. głosach przeciwnych. W dodatku ponad 70 proc. respondentów uważa, że służba powinna trwać rok i dłużej.
Generał Różański uważa, że w obecnej sytuacji nie jest to dobry pomysł:
- Pandemia wymusiła na społeczeństwie większe zaangażowanie. Czy stać nas, aby kilka-kilkanaście tysięcy obywateli zamrozić w koszarach? Czy nie lepiej, żeby pozostali na rynku i odbudowywali gospodarkę. Wojsko przecież konsumuje budżet, a nie go tworzy.
- Trzeba pamiętać, że rząd nie ma swoich pieniędzy, a gospodaruje jedynie tym, co wypracuje społeczeństwo. To nie ten czas. Należy się zastanowić jak budować system, który tworzyłby świadomość obywateli. Potencjał, który mógłby być używany w razie zagrożenia.
- Musimy się zastanowić, czy nie należałoby przede wszystkim zmienić sposobu zachowania rezerwy i podejścia do zwiększania świadomości społeczeństwa, bo bronimy się nie tylko czołgami. Równie ważne w kwestii bezpieczeństwa są zasoby energetyczne, rozwój nauki i społeczeństwa, które będzie umiało się zachować w sytuacji zagrożenia - dodaje oficer.
Podobnego zdania jest ekspert Uniwersytetu Wrocławskiego. Dr Piekarski zauważa też inne problemy, które mogą się pojawić:
- Samo przywrócenie poboru może oznaczać również powrót zjawisk z lat minionych, gdzie unikanie wcielenia do wojska było normą. Zostaną nam dwie kategorie osób: ludzie którzy nie będą umieli go uniknąć oraz ci, którzy mają pozytywne nastawienie do służby wojskowej. Jednak ci drudzy to grupa docelowa do naboru do jednej z formy służby ochotniczej i tych, w większości, zagospodarowały już Wojska Obrony Terytorialnej.
Pospolite ruszenie?
Często podejmowany jest temat stopnia zaawansowania technicznego sprzętu, który jest wykorzystywany w Siłach Zbrojnych RP i przeszkolenia na nim żołnierzy rezerwy. Na razie nie ma z tym większego problemu, ponieważ wszyscy obecni rezerwiści nawet podczas zasadniczej służby wojskowej jeździli BWP-1, T-72 czy BRDM.
Najmłodsze BWP-1 Polska kupiła w 1988 roku. Najstarsze ponad 10 lat wcześniej. T-72 zostały wyprodukowane w latach 80. XX wieku. Oba typy przeszły jedynie kosmetyczną modernizację. Dlatego nawet rezerwiści w wieku powyżej 50. roku życia spokojnie sobie poradzą z ich obsługą.
Gorzej ze sprzętem nieco bardziej zaawansowanym. Nawet jeśli po krótkotrwałym szkoleniu niemal każdy będzie umiał obsłużyć wyrzutnię ppk Spike w trybie automatycznym, tak już ciężko mówić o trafieniu w cel w trybie manualnym. Podobnie ma się sprawa przy obsłudze zaawansowanych systemów artyleryjskich. MON w tej sytuacji wyjaśnia, że:
"Wprowadzaniu na wyposażenie Sił Zbrojnych RP nowego, zaawansowanego technicznie sprzętu wojskowego towarzyszy tworzenie odpowiedniej obsady etatowej wymaganej do jego obsługi. Trzon merytoryczny i specjalistyczny tej obsady oparty jest na żołnierzach zawodowych, co podyktowane jest długotrwałym i zazwyczaj kosztownym szkoleniem. Ponadto, tego rodzaju sprzęt musi być systematycznie eksploatowany przez wyszkolony personel.
Mając na względzie fakt, że żołnierze rezerwy powoływani są najczęściej na ćwiczenia wojskowe tylko raz w roku, na stosunkowo krótki okres - oparcie obsługi tego sprzętu na żołnierzach rezerwy oznaczałoby w istocie pozbawienie jednostki wojskowej możliwości jego użytkowania na co dzień".
Oznacza to tylko tyle, że rezerwiści w zasadzie podtrzymują umiejętności zdobyte podczas zasadniczej służby wojskowej, głównie jako piechota zmechanizowana.
- Jeżeli myślimy o armii przyszłości, to musimy mieć armię o wysokim współczynniku technologicznym. To nie jest tak, że musimy mieć kilkaset tysięcy przeszkolonych żołnierzy rezerwy - podsumowuje gen. Różański.
Dlatego, czy nie warto spojrzeć na system budowania rezerw w nieco inny sposób?