Ukraina poprosiła USA o potężną "broń zwycięstwa"
Okazuje się, że w przedstawionym przez prezydenta Ukrainy, słynnym planie zwycięstwa nad Rosją, pojawiła się prośba do USA o dostarczenie potężnych pocisków BGM-109 Tomahawk.
The New York Times podał, że jednym z elementów ukraińskiego planu zwycięstwa w wojnie z Rosją, który prezydent Zełenski prezentował niedawno na spotkaniu z Unią Europejską oraz prezydentem Stanów Zjednoczonych, pojawiła się prośba o dostarczenie potężnych pocisków BGM-109 Tomahawk. Mają one być dla kraju naszego sąsiada "bronią zwycięstwa".
Te pociski mają być jednym ze środków nienuklearnego odstraszania Ukrainy skierowanego w stronę Rosji. Oczywiście, wraz z tą bronią, władze w Kijowie chcieliby otrzymać zielone światło do użycia jej bezpośrednio na terytorium Rosji. Analitycy Defence Express nie ukrywają, że jest mało prawdopodobne, by Siły Zbrojne Ukrainy otrzymały broń tego kalibru.
Ukraina poprosiła USA o "broń zwycięstwa". To Tomahawk
The New York Times zacytował chcącą zachować anonimowość osobę z amerykańskiej administracji, która twierdzi, że jest to niewykonalna prośba. Na razie ukraińska armia nie dostała nawet pozwolenia na użycie w Rosji pocisków ATACMS, które są w ich rękach od 1,5 roku. W przypadku Tomahawków, sytuacja byłaby jeszcze bardziej skomplikowana, ponieważ to o wiele potężniejsza broń, która dysponuje większym zasięgiem i siłą rażenia. Władimir Putin po jej użyciu mógłby poważnie rozważyć opcję odpowiedzi w postaci ataku jądrowego.
Pomysł wysłania na Ukrainę pocisków Tomahawk nie jest czymś nowym. W lipcu w serwisach społecznościowych pojawiła się akcja #Tomahawk4Ukraine. — Jeden #Tomahawk dla Ukrainy za każdego zmarłego ukraińskiego cywila. Z nieograniczonym kierowaniem na Rosję. Zbrodnie wojenne Rosji ustaną natychmiast — przyznał Martin Sauer, jeden z propagatorów takiej idei.
W sieci natychmiast zawrzało, ponieważ chodzi o pociski, które mają możliwości niedostępne dla wszystkich pocisków otrzymanych przez Siły Zbrojne Ukrainy od początku wojny. Gdyby ukraińska armia otrzymała Tomahawki, w zasięgu znalazłyby się niemal wszystkie strategiczne obiekty militarne Rosji, a w tym lotniska z bombowcami, porty z okrętami czy bazy wojskowe ze składami amunicji i paliw.
Pociski Tomahawk to przepotężna broń USA
Analitycy przyznali, że gdyby ta piękna wizja jednak się spełniła, to rosyjska armia mogłaby stracić swój potencjał możliwości prowadzenia wojny po zaledwie kilku atakach tą bronią. Zainteresowanie pociskami i chęć przekazania ich Ukrainie pojawiła się przy okazji najnowszej informacji o możliwości dostarczenia armii naszego wschodniego sąsiada pocisków balistycznych Hyunmoo-2B z Korei Południowej. Oferują one zasięg 500 kilometrów z największą głowicą ważącą tonę, ale może sięgnąć nawet 800 kilometrów z mniejszą głowicą.
BGM-109 Tomahawk mogą być wyposażone w głowicę konwencjonalną o masie 454 kilogramów, jądrową o mocy 200 kiloton i kasetowej z subamunicją 166 x BLU-97/B. Ta broń ma zasięg nawet 2500 kilometrów. Jak się szacuje, rosyjskie strategiczne obiekty militarne, które biorą udział i mają ogromny wpływ na wojnę na Ukrainie rozmieszczone są do ok. 1500 kilometrów od granicy z Ukrainą. Zasięg 2500 kilometrów byłby zatem w zupełności wystarczający.
Czym jest i co potrafi pociski Tomahawk?
Pocisk ma długość 625 cm, średnicę 51 cm i masę 1440 kilogramów. Na pokładzie znajduje się rakietowy silnik startowy na paliwo stałe w postaci turbowentylatorowego Williams International F107-WR-402. Co ciekawe, Tomahawk jest trudno wykrywalny, gdyż pozostawia małe odbicie radarowe, a ponadto silnik nie emituje dużo ciepła, więc wykrycie go przez czujniki podczerwieni jest bardzo utrudnione. Koszt jednostkowy pocisku wycenia się na od 1 do 1,5 miliona dolarów.
Jest jeszcze inne, poważne ograniczenie dla tej broni. Otóż obecnie na wyposażeniu armii USA znajdują się tylko wersje morskie tych pocisków, co oznacza, że potrzebny byłby okręt do ich wystrzeliwania, a takiego Ukraina nie ma i jeszcze długo mieć nie będzie, pomimo faktu, że obecnie kontroluje bardziej od Rosji wody Morza Czarnego przy swojej granicy morskiej.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!