Nauka w USA na łopatkach. To zasługa administracji Donalda Trumpa
Od agencji federalnych, przez programy klimatyczne, aż po Światową Organizację Zdrowia - administracja Donalda Trumpa rozpoczęła szeroką ofensywę na naukę i wiele wskazuje na to, że nie ma zamiaru się zatrzymać. Ideologia i krótkoterminowe interesy przeważają tu nad dowodami naukowymi i globalnym bezpieczeństwem zdrowotnym, więc druga kadencja amerykańskiego prezydenta naznaczona jest kolejnymi cięciami, kontrowersyjnymi likwidacjami i teoriami, od których wielkie umysły z pewnością przewracają się w grobach.

Kiedy Elon Musk obiecywał w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, że Departament Efektywności Rządu (ang. Department of Government Efficiency) rozwiąże problem nadmiernych wydatków amerykańskiej administracji, wielu obserwatorów było przekonanych, że to typowe kampanijne gadanie. Wiadomo przecież, że politycy mówią dużo, a później rzeczywistość weryfikuje ich gadanie. Tyle że DOGE faktycznie powstało, a szef Tesli i SpaceX szybko zaczął szukać "marnotrawstwa w budżecie federalnym" i obiecanych 2 bilionów oszczędności do połowy 2026 roku.
W jaki sposób? Czasem chyba na zasadzie "wydaje mi się, że to dużo kosztuje", bo jeśli popatrzymy na listę cięć wprowadzonych przez administrację Donalda Trumpa, to wygląda ona tak, jakby ktoś poszedł na wojnę z… nauką. Przypomnijmy list otwarty z 1 kwietnia ostrzegający Amerykanów przed "realnym zagrożeniem" dla nauki, podpisany przez ponad 1900 członków National Academies of Sciences, National Academies of Engineering and National Academies of Medicine, czyli instytucji naukowych zapewniających fachowe porady naukowe z zakresu lokalnych i międzynarodowych wyzwań.
Elon Musk miał "posprzątać"
Wyjaśnijmy krótko, że Narodowe Akademie Nauk zostały założone przez Kongres USA w 1863 roku, w czasie prezydentury Abrahama Lincolna. Obecnie funkcjonują jako organizacja non-profit, której członkowie - wybierani na podstawie wybitnych osiągnięć w badaniach naukowych - pro publico bono służą jako doradcy w zakresie nauki, inżynierii oraz medycyny.
Z listu ich członków można się dowiedzieć, że administracja Donalda Trumpa ogranicza finansowanie agencji naukowych, anuluje granty, zamyka laboratoria i utrudnia międzynarodową współpracę naukową. Redukcja budżetu zmusza zaś instytucje do zawieszania badań, w tym nad nowymi terapiami medycznymi, zwalniania wykładowców oraz ograniczania rekrutacji studentów na studia doktoranckie, co może prowadzić do kryzysu w kształceniu przyszłych pokoleń naukowców.
Co więcej, sygnatariusze ostrzegają, że nowa administracja stosuje cenzurę i naciski finansowe, by kontrolować, które badania są finansowane i publikowane oraz jakie dane trafiają do opinii publicznej. Dowód?
- Harvard University - groźby utraty nawet 9 mld USD w federalnych funduszach, wstrzymanie ok. 2,3 mld USD na badania;
- Columbia University - wstrzymanie 400 mln USD federalnych grantów;
- University of Pennsylvania - zamrożenie 175 mln USD funduszy federalnych;
- Cornell University - wstrzymanie 1 mld USD wsparcia federalnego;
- Northwestern University - wstrzymanie 790 mln USD;
- Brown University - groźba wstrzymania ok. 510 mln USD;
- Princeton University - zawieszenie wielu grantów badawczych federalnych;
- UCLA (University of California, Los Angeles) - zamrożenie 584 mln USD federalnych funduszy badawczych.
Dostrzegamy realne zagrożenie w tym momencie. Mamy różne poglądy polityczne, ale jako badacze jesteśmy zjednoczeni w obronie niezależnych badań naukowych. Wysyłamy to SOS, by wyraźnie ostrzec: narodowa społeczność naukowa jest niszczona
Naukowcy alarmują
Przecież nie może być tak źle… na pewno przesadzają, prawda? No cóż, jest jeszcze gorzej, a przynajmniej jeśli spojrzeć na opublikowany niedługo później raport Union of Concerned Scientists (UCS), czyli niezależnej amerykańskiej organizacji pozarządowej, założonej w 1969 roku na Uniwersytecie Harvarda przez grupę naukowców i studentów, by "patrzeć rządowi i korporacjom na ręce". Zatrudnia ona naukowców, analityków i ekspertów, którzy przygotowują raporty i rekomendacje dla decydentów i opinii publicznej, niejako "pilnując", by decyzje dotyczące zdrowia, klimatu czy bezpieczeństwa opierały się na faktach, a nie na interesach politycznych czy finansowych.
Jak możemy przeczytać w jej nowym raporcie, w ciągu sześciu pierwszych miesięcy swoich rządów nowa amerykańska administracja systematycznie niszczyła federalne systemy naukowe. Wskazuje się tu na redukcję federalnej kadry pracowniczej, w tym odsuwanie ekspertów z kierowniczych stanowisk w agencjach, likwidację finansowania kluczowych badań naukowych, wykluczanie naukowców i opinii publicznej z procesów decyzyjnych rządu czy uciszanie niezależnych komisji doradczych.
Co więcej, między 20 stycznia a 30 czerwca tego roku udokumentowane zostały łącznie 402 ataki administracji Donalda Trumpa na naukę. Za "atak na naukę" uznaje się tu działania, wypowiedzi lub decyzje pochodzące od wybranego urzędnika lub mianowanego politycznie przedstawiciela w agencji federalnej, które skutkują cenzurą, manipulacją, fałszowaniem lub dezinformacją dotyczącą danych naukowych, wyników lub wniosków uzyskanych w ramach badań rządowych lub finansowanych ze środków federalnych.
Od dnia inauguracji administracja systematycznie rozmontowuje federalne systemy naukowe (...) Kiedy nauka zostaje odsunięta na bok, ludzie ponoszą konsekwencje. W tym raporcie dokumentujemy, w jaki sposób obecna administracja uderza w publiczną naukę, od której wszyscy jesteśmy zależni oraz przedstawiamy rekomendacje i narzędzia, które mogą pomóc przeciwdziałać tym atakom i pociągnąć władze do odpowiedzialności
I wystarczy spojrzeć na listę dotkniętych organizacji, żeby przekonać się, że sytuacja jest poważna, a decyzje administracji Donalda Trumpa będą miały zasięg globalny. Znalazły się na niej m.in.:
National Science Foundation (NSF)
Amerykańska rządowa agencja federalna odpowiedzialna za finansowanie i wspieranie badań naukowych oraz edukacji w dziedzinie nauk podstawowych i inżynieryjnych. Chodzi o finansowanie badań naukowych, granty dla uczelni i naukowców na projekty z zakresu matematyki, fizyki, biologii, chemii, informatyki, inżynierii, nauk o Ziemi, nauk społecznych i edukacji, programy stypendialne i inicjatywy mające na celu zwiększenie udziału studentów i nauczycieli w naukach ścisłych i technicznych, finansowanie dużych projektów badawczych, np. teleskopów, superkomputerów, stacji badawczych na Antarktydzie czy wspieranie startupów.
National Institutes of Health (NIH)
Największa w USA (i jedna z największych na świecie) rządowa instytucja finansująca oraz prowadząca badania w dziedzinie medycyny i zdrowia publicznego. Do jej głównych zadań należy opracowywanie terapii i szczepionek (od HIV, przez COVID-19, po choroby rzadkie) oraz wsparcie badań nad chorobami cywilizacyjnymi, jak nowotwory, choroby serca, cukrzyca, choroby psychiczne czy uzależnienia.
Centers for Disease Control and Prevention (CDC)
CDC to główna federalna agencja zdrowia publicznego w USA, której zadaniem jest zapobieganie chorobom (zwłaszcza zakaźnym) oraz ich monitoring i zwalczanie, a także zajmowanie się zagadnieniami zdrowotnymi związanymi ze środowiskiem naturalnym, środowiskiem pracy, a także z szeroko pojętą profilaktyką i poprawą stanu zdrowia społeczeństwa. Jest kluczowym źródłem danych i zaleceń zdrowotnych w USA, a ma też ogromne znaczenie w wymiarze ogólnoświatowym, jako instytucja posiadająca zasoby materialne oraz potencjał naukowy w profilaktyce, rozpoznawaniu i zwalczaniu chorób czy nowych zagrożeń zdrowotnych.
Agencja Ochrony Środowiska (EPA)
Kluczowa instytucja federalna odpowiedzialna za ochronę zdrowia publicznego i środowiska w Stanach Zjednoczonych. Jej zadania obejmują m.in. kontrolę zanieczyszczeń powietrza i wody, monitorowanie substancji chemicznych, nadzór nad gospodarką odpadami oraz prowadzenie badań naukowych wspierających regulacje środowiskowe.
National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA)
NOAA to amerykańska agencja federalna zajmująca się pogodą, klimatem, oceanami i zasobami atmosferycznymi. Do jej zadań należą prognozowanie pogody i ostrzeganie przed klęskami żywiołowymi (huragany, powodzie, tornada), monitorowanie zmian klimatu i badania środowiska morskiego, zarządzanie zasobami oceanicznymi i rybołówstwem, a także obsługa satelitów meteorologicznych i oceanograficznych.
Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA)
Niezależna agencja podległa bezpośrednio prezydentowi Stanów Zjednoczonych, która oprócz programu lotów kosmicznych jest również odpowiedzialna za długofalowy (zarówno cywilny, jak i wojskowy) program badań przestrzeni kosmicznej i utorowanie drogi przyszłej eksploracji kosmosu, odkryciom naukowym i badaniom z dziedziny aeronautyki.
Agencja Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID)
Agencja niezależna rządu Stanów Zjednoczonych, której głównym zadaniem jest administrowanie cywilną pomocą zagraniczną i rozwojową. Z budżetem przekraczającym 50 miliardów dolarów, jest jedną z największych oficjalnych agencji pomocowych na świecie i odpowiadała za ponad połowę całej pomocy zagranicznej udzielanej przez USA. USAID posiada misje w ponad 100 krajach, głównie w Afryce, Azji, Ameryce Łacińskiej, na Bliskim Wschodzie i w Europie Wschodniej, zajmując się tam walką z HIV, gruźlicą, malarią i niedożywieniem dzieci. A raczej "była", "posiadała" i "zajmowała", bo decyzją Elona Muska agencja została zamknięta 1 lipca 2025 roku.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO)
Organizacja wyspecjalizowana Organizacji Narodów Zjednoczonych, której zadaniem jest działanie na rzecz zwiększenia współpracy między państwami w dziedzinie ochrony zdrowia i zwalczania epidemii chorób zakaźnych, a także ustalanie norm dotyczących składu leków i jakości żywności. Organizacja dąży również do zapewnienia opieki medycznej jak największej liczbie ludności świata oraz zmniejszenia wskaźnika umieralności niemowląt.
Po co komu ministerstwo edukacji?
A wspominałam już, że 20 marca 2025 r. prezydent Donald Trump podpisał kontrowersyjny dekret wykonawczy, który rozpoczyna proces zamykania Departamentu Edukacji w Stanach Zjednoczonych? Prezydent wielokrotnie krytykował go za biurokrację i rzekome niedociągnięcia w wynikach nauczania, nazywał "wielkim oszustwem" i wzywał do jego likwidacji. Według dokumentu "Poprawa wyników edukacyjnych poprzez wzmocnienie rodziców, stanów i społeczności", sekretarz edukacji Linda McMahon ma przekazać kompetencje departamentu na poziom stanowy i lokalny, minimalizując rolę rządu federalnego.
Celem jest decentralizacja decyzji edukacyjnych, racjonalizacja wydatków federalnych oraz przeniesienie części obowiązków - od pożyczek studenckich po egzekwowanie praw obywatelskich - do innych agencji lub władz stanowych. Decyzja wywołała mieszane reakcje, jej zwolennicy widzą szansę na bardziej dopasowane polityki edukacyjne, przeciwnicy ostrzegają o ryzyku ograniczenia ochrony uczniów i uprawnień federalnych w zakresie równości i edukacji specjalnej.
A co nas to obchodzi, zapytacie? Przecież Stany Zjednoczone są daleko, a my mamy swoją służbę zdrowia, ośrodki naukowe i ekspertów. Szybki rzut oka na instytucje, którym zmniejszono finansowanie czy zagrożono cięciami lub które zlikwidowano, żeby przekonać się, że decyzje administracji Donalda Trumpa będą miały zasięg globalny.
Co więcej, nie tylko pozwala ona, ale i sama szerzy dezinformację i zniekształca dane naukowe, choćby ustami sekretarza Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej USA, Roberta F. Kennedy'ego Jr., który od chwili objęcia urzędu zwolnił doradców ważnych agencji zajmujących się zdrowiem i inne osoby stojące mu na drodze, ograniczył dostęp do szczepionek przeciw COVID-19 i obsadził rady naukowe ludźmi wierzącymi w teorie spiskowe.
Nauka, która uratowała miliony
A co chyba najbardziej niebezpieczne, konsekwentnie podważa podstawy współczesnej medycyny i nie chodzi tylko o jego krucjatę przeciwko szczepieniom. John Snow, Louis Pasteur, Ignaz Semmelweis czy Florence Nightingale - to dzięki ich odkryciom wiemy, że choroby zakaźne wywołują bakterie i wirusy, a higiena, szczepienia i sterylizacja sprzętu medycznego ratują życie. Te osiągnięcia dały nam pasteryzację mleka, bezpieczniejsze porody i szczepienia, które powstrzymały polio, odrę i inne choroby zakaźne.
Tymczasem jak zauważają eksperci, na czele amerykańskiego systemu zdrowia znalazł się człowiek, który podważa ideę, że wirusy i bakterie powodują choroby - w jego publikacjach możemy przeczytać, że spadek śmiertelności zawdzięczamy wyłącznie lepszej higienie i odżywianiu, a nie szczepieniom. Nie wspominając nawet, że w ostatnich dniach ponownie zaskoczył świat, "odkrywając" przyczynę autyzmu.
Administracja Donalda Trumpa wywołała burzę, ogłaszając, że popularny lek przeciwbólowy i przeciwgorączkowy - paracetamol (w USA znany jako Tylenol) - może zwiększać ryzyko autyzmu u dzieci, jeśli stosowany jest przez kobiety w ciąży. Prezydent i sekretarz zdrowia zapowiedzieli także finansowanie badań nad potencjalnym "lekarstwem" na autyzm.
Jest tylko jeden problem, deklaracja natychmiast wywołała krytykę w środowisku naukowym - eksperci podkreślają, że międzynarodowe badania nie potwierdzają związku między paracetamolem a autyzmem i ostrzegają, że takie wypowiedzi mogą prowadzić do niebezpiecznych decyzji pacjentek. Ich zdaniem takie twierdzenia i poszukiwania "cudownego lekarstwa" mogą nie tylko wprowadzać opinię publiczną w błąd, ale i odciągać uwagę od realnych potrzeb osób w spektrum.
Prezydent mówił także o planowanych rekomendacjach dotyczących szczepień, według których te przeciwko odrze, śwince, różyczce i ospie wietrznej (MMRV) miałyby być podawane później lub w mniejszych dawkach. Odniósł się również do szczepionki przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, która zgodnie z obowiązującymi standardami w USA podawana jest noworodkom, sugerując możliwość przesunięcia pierwszej dawki - również bez solidnych podstaw naukowych. I aż strach pomyśleć, czego "dowiemy się" następnym razem.












