Widmo katastrofy na Ukrainie. Co się stanie, kiedy zaatakowana zostanie tama na Zbiorniku Kijowskim?

26 lutego ukraińska obrona powietrzna zestrzeliła rosyjski pocisk lecący w kierunku tamy na Zbiorniku Kijowskim. Jeśli tama zostałaby uszkodzona lub zniszczona, doprowadziłoby to do katastrofalnej w skutkach powodzi, która objęłaby Kijów, a być może nawet zaporoską elektrownię jądrową.

Tama na Zbiorniku Kijowskim znajduje się w Wyszogrodzie, który jest oddalony od Kijowa o tylko kilkanaście kilometrów.

Zapora ma 288 m długości. Jednocześnie spełnia rolę elektrowni wodnej, o mocy 440 MW. Do użytku została oddana w 1964 roku, zatem już 58 lat temu. Zbiornik, który powstał po wybudowaniu tamy ma powierzchnię aż 922 kilometrów kwadratowych, czyli prawie tyle samo co łączna powierzchnia Warszawy, Krakowa i Gdyni.

Zbiornik Kijowski wraz ze zbiornikami Dniepru, Kachówki, Kamieńska, Kaniów i Krzemieńczug tworzy system zapór na Dnieprze (system kaskadowy), który ma za zadanie zapobiegania niekontrolowanym powodziom i poprawę infrastruktury transportu wodnego. Łączna objętość wody ze zbiorników to prawie 44 km3.

Reklama

Tak duże zbiorniki wodne stanowią potencjalne zagrożenie, gdyż uszkodzenie obiektów piętrzących wodę mogłoby spowodować powodzie. Uszkodzenia mogą być wyrządzone przez klęskę żywiołową, czy też wskutek celowego ataku.

Zagrożenie dla Kijowa

Zburzenie tamy na Zbiorniku Kijowskim doprowadzi do powstania olbrzymiej fali powodziowej, która zniszczyłaby na swej drodze wszystko, co napotka. Zalaniu uległby lewy brzeg Kijowa, a także dzielnica Podole i Obolan (prawy brzeg), gdzie znajdują się liczne zabytki. Niektóre pamiętają czasy I Rzeczypospolitej

W sposób bezpośredni mogłoby ucierpieć nawet milion mieszkańców miasta, a pośrednio prawie 3 miliony (populacja Kijowa). Powódź zniszczyłaby także mosty, komunikację i wszelkie instalacje. Miasto byłoby bez elektryczności, wody, jedzenia i transportu. Dodatkowo doszłoby skażenie odpadami przemysłowymi i miejskimi, co doprowadziłoby do katastrofy ekologicznej.

Kolejnym niebezpiecznym aspektem byłoby poruszenie mułu zalegającego na dnie Zbiornika Kijowskiego. Po katastrofie nuklearnej w Czarnobylu w 1986 roku radionuklity zostały zmyte przez deszcze i zanieczyściły osady zbiornika. Po powodzi i osuszeniu, mogłoby powstać zagrożenie ogromnymi ilościami radioaktywnego pyłu przemieszczającego się przez wiatr.

W przeszłości Sowieci już zniszczyli tą elektrownie doprowadzając do śmierci nawet 120 tysięcy ludzi.

Efekt domina

Powstała fala powodziowa pędziłaby w dół Dniepru napotykając po drodze setki wsi i miasteczek, które zostałyby całkowicie zalane. Taki napór wody mógłby doprowadzić do przerwania kolejnych tam znajdujących się na rzece. Spotęgowałoby to wielkość tragedii.

Zalaniu uległoby miasto Dniepropietrowsk (około 1 milion mieszkańców), Zaporoże (ponad 700 tys. mieszkańców), Nikipol (prawie 130 tys.), Chersoń (ponad 300 tys. mieszkańców). Zanieczyszczona woda dostałaby się do Morza Czarnego doprowadzając do kolejnej katastrofy ekologicznej, która mogłaby swoimi skutkami obejmując Rumunię, Bułgarię, a także być może także Turcję.

Powódź zniszczyłaby najprawdopodobniej wszystkie mosty łączące zachodnią część Ukrainy ze wschodnią, co z kolei skutkowałoby chaosem komunikacyjnym.

Zagrożenie katastrofą w elektrowni jądrowej

Idąc dalej, katastrofa mogłaby uszkodzić zaporoską elektrownię jądrową.  Elektrownia jest największym tego typu obiektem w Europie, składającym się z sześciu bloków jądrowych po 950 MW mocy. Obecnie placówka jest pod rosyjską kontrolą.

Utrata nad możliwościami chłodzenia paliwa jądrowego może doprowadzić do katastrof podobnych do tych w Czarnobylu i w Fukushimie. Dodatkowo obok obiektu znajduje się magazyn na wypalone radioaktywne paliwo.

Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy ostrzegał, że ewentualny wybuch w elektrowni mógłby być około dziesięć razy silniejszy niż ten, który miał miejsce w Czarnobylu.

Wskutek zburzenia tamy na Zbiorniku Kijowskim życie mogłoby stracić wiele tysięcy osób. Powódź doprowadziłaby do klęski humanitarnej na całym odcinku Dniepru (ponad 900 km na terytorium Ukrainy), nie wspominając już o zniszczeniu tysięcy domów, zabytków, infrastruktury. Byłaby to także jedna z największych katastrof ekologicznych w Europie.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy