Odwiedził każdy kraj na świecie. Po 10 latach wrócił do domu

Torbjørn “Thor" Pedersen na zawsze zapisze się w historii jako człowiek, który jako pierwszy odwiedził każdy kraj na świecie bez latania przy tym samolotem - jego przygoda właśnie dobiegła końca, a mężczyzna po blisko 10 latach wrócił do domu.

Torbjørn “Thor" Pedersen na zawsze zapisze się w historii jako człowiek, który jako pierwszy odwiedził każdy kraj na świecie bez latania przy tym samolotem - jego przygoda właśnie dobiegła końca, a mężczyzna po blisko 10 latach wrócił do domu.
Odwiedził każdy kraj na świecie… bez latania samolotem! /(globus) i JAMES BROOKS/AFP/East News (Torbjørn “Thor” Pedersen) /123RF/PICSEL

Nie był w domu 10 lat. Odwiedził każdy kraj świata

10 października 2013 roku Torbjørn “Thor" Pedersen zostawił całe swoje dotychczasowe życie, żeby wyruszyć w niewiarygodną podróż po wszystkich krajach świata. Co jednak ciekawe, postanowił sobie, że nie będzie przy tym korzystał z samolotu, co znacznie utrudniło i wydłużyło realizację celu.

Do tego założył, że w każdym kraju spędzi co najmniej 24 godziny, nie wyda więcej niż 20 dolarów i pod żadnym pozorem nie wróci do domu przed ukończeniem wyzwania. I w końcu się udało, 24 maja - po blisko 10 latach w drodze - mężczyzna opuścił 203 i ostatni kraj na swojej liście, Malediwy, by rozpocząć podróż powrotną do domu.

Reklama

I gdyby wsiadł w samolot, witałby się z rodziną kilkanaście godzin później, ale postanowił zakończyć wyprawę dokładnie tak, jak ją zaczął, a mianowicie na pokładzie statku, przekonując w wywiadzie dla CNN Travel, że "istnieje historyczny sens powrotu do domu statkiem, bo ludzie widzą go na horyzoncie, stoją i machają".

W tym celu wrócił do Malezji, wsiadł na ogromny kontenerowiec MV Milan Maersk i spędził na jego pokładzie dodatkowe 33 dni - zszedł z niego dopiero 26 lipca, a w porcie czekało na niego 150 osób.

Czas na powrót do domu. Dania wita!

Po powrocie przyszedł zaś czas na podsumowanie, dzięki któremu możemy dowiedzieć się, jak wiele poszło po drodze nie tak. Okazuje się bowiem, że pierwotnie podróż zaplanowana była na cztery, ale zajęła 10 lat i to nie tylko dlatego, że w międzyczasie lista krajów do odwiedzenia rozrosła się ze 195 uznanych przez ONZ terytoriów niezależnych do 203. 

Co więcej, mowa o naprawdę starannie przygotowanej wyprawie, bo "Thor" pracował wcześniej w logistyce i spedycji, więc dobrze wiedział, co robi - dokładnie zaplanował więc każdy etap i trzymał się tych założeń, ale świat miał nieco inne plany. 

Podróż przeciągały powracające problemy z wizami, niespodziewane choroby (w tym malaria mózgowa!), intensywne zjawiska pogodowe, awarie statków, biurokracja czy konieczność ryzykownego przemieszczania się przez kraje ogarnięte konfliktami zbrojnymi, a potem przyszedł COVID-19, który zamknął podróżnika na dwa lata w Hongkongu. 

5 stycznia 2022 roku mężczyzna mógł wreszcie opuścić Hongkong i kontynuować podróż, której dokończenie zajęło mu jeszcze ponad rok. 359 tys. km, 3576 dni, 379 kontenerowców, 158 pociągów, 351 autobusów, 219 taksówek, 33 łodzie i 43 riksze później jest jednak w domu i planuje... kolejne podróże.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: podróż dookoła świata | turystyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy