"Wrota Piekieł" przygasają. Turkmenistan ogranicza ogień po pół wieku
Po ponad 50 latach nieustannego płonięcia w samym sercu pustyni Karakum, turkmeński krater Darvaza, znany bardziej jako "Wrota Piekieł", w końcu przygasa. Ognista dziura, symboliczna wizytówka kraju i źródło metanu, przestała ziać ogniem na całe kilometry. Czy jesteśmy świadkami końca jednej z najbardziej piekielnych atrakcji świata?

Przez ponad pięćdziesiąt lat ogień płonął tam nieprzerwanie. W środku pustyni Karakum, 260 kilometrów na północ od Aszchabadu, ziejący krater gazowy przyciągał uwagę podróżników i geologów z całego świata. Nazywany "Wrotami Piekieł" lub "Bramą do piekła" stał się symbolem zarówno naukowego błędu, jak i klimatycznego wyzwania. Teraz jego płomień znacząco osłabł.
Turkmenistan ogranicza emisję metanu we "Wrotach Piekieł"
Jak poinformowała państwowa spółka Turkmengaz, rozmiar ognia w kraterze Darvaza został ograniczony trzykrotnie. - Tam, gdzie wcześniej łuna widoczna była z wielu kilometrów, dziś widać jedynie nikłe źródło ognia - mówiła Irina Luryeva z Turkmengazu podczas konferencji środowiskowej w Aszchabadzie. Aby zredukować emisję metanu wokół krateru wywiercono szereg odwiertów, których celem jest wychwytywanie tego silnego gazu cieplarnianego.
Tam, gdzie wcześniej łuna widoczna była z wielu kilometrów, dziś widać jedynie nikłe źródło ognia
To właśnie szkodliwe emisje były jednym z głównych powodów, dla których władze Turkmenistanu, kraju posiadającego czwarte co do wielkości złoża gazu ziemnego na świecie, już wcześniej próbowały ugasić pożar. W 2010 roku, a potem ponownie w 2022 roku, prezydent Gurbanguly Berdymuchamedow nakazywał ekspertom znalezienie rozwiązania. Władze powoływały się nie tylko na ochronę środowiska, ale też na zdrowie mieszkańców i straty gospodarcze wynikające z niekontrolowanego spalania gazu.

Jak powstały "Wrota Piekieł"?
Historia tego miejsca sięga 1971 roku. Według jednej z wersji wydarzeń, to właśnie wtedy radzieccy inżynierowie próbujący wydobywać ropę trafili na pustą komorę gazową. Wiertnia zapadła się, a w obawie przed toksycznymi gazami zdecydowano się... podpalić wydostający się metan. Płomień miał zgasnąć po kilku dniach. Nie zgasł.
Krater o średnicy około 70 metrów i głębokości 30 metrów, którego dno rozświetlają setki płomieni istnieje nadal. W 2013 roku region objęto ochroną jako rezerwat przyrody, a cztery lata później nazwano go oficjalnie "Blaskiem Kara-kum" ("Lśnienie Kara-kum").

Turystyczny symbol, klimatyczny problem
Darvaza przez dekady pełniła funkcję turystycznej wizytówki kraju - z jurtami na pustyni i prowizoryczną drogą bez oznaczeń. W 2013 roku George Kourounis zszedł na dno krateru w ogniotrwałym kombinezonie, by pobrać próbki dla National Geographic. W 2019 roku prezydent Berdymuchamedow pokazał się w telewizji, robiąc widowiskowe "donuty" wokół ognia, by zdementować plotki o swojej śmierci.
Dziś to klimatyczny problem, który powraca jak bumerang co jakiś czas. Jeśli wierzyć doniesieniom, po dekadach nieudanych prób ograniczenia emisji, płomień w Darvazie w końcu słabnie. Jeśli ugaśnie, to co prawda zniknie pewien symbol regionu, ale z pewnością klimatolodzy będą mieli jeden więcej powód do świętowania.
Źródła: Science Alert/AFP, The Guardian, Wikipedia