Chiny sprzedają Rosji wadliwe podzespoły. Aż 40 proc. nie nadaje się do użycia. Przypadek?

Dostajesz dokładnie to, za co płacisz - trudno o lepsze podsumowanie ostatnich "umów handlowych" między Chinami a Rosją, która na skutek sankcji zmuszona jest szukać dostaw w szarej strefie, m.in. Państwa Środka.

Nawet 40 proc. importowanych z Chin do Rosji układów scalonych jest wadliwych
Nawet 40 proc. importowanych z Chin do Rosji układów scalonych jest wadliwych123RF/PICSEL

Chociaż Kreml próbuje robić dobrą minę do złej gry, na skutek zachodnich sankcji Rosja została dosłownie odcięta od nowoczesnych technologii, m.in. podzespołów amerykańskich producentów, które wykorzystywane są powszechnie w komputerach i innych urządzeniach elektronicznych. Oznacza to poważny kryzys w wielu sektorach rosyjskiej gospodarki, również militarnym, bo lokalne odpowiedniki nie są w stanie sprostać zadaniu, a importowane "lewymi" kanałami podzespoły są z kolei obarczone dużym ryzykiem błędu.

Rosja importuje chipy z Chin... w 40 proc. wadliwe

Jednym z takich dostawców są Chiny, ale jak pisze The Register, powołując się na rosyjską gazetę Kommiersant, korzystanie z szarej strefy oznacza, że aż 40 proc. importowanych w ten sposób chipów jest wadliwych, a współczynnik błędu rośnie z miesiąca na miesiąc. Warto tu zaznaczyć, że Chiny ani nie potwierdziły oficjalnie swojego poparcia dla rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ani nie potępiły działań Putina, ale nie da się ukryć, że sankcje nałożone na ten kraj przyniosły korzyści chińskim firmom, które same borykają się z amerykańskimi ograniczeniami.

Przed wojną odsetek wadliwych układów wynosił zaledwie 2 proc., co i tak nie jest najlepszym wynikiem, biorąc pod uwagę ogromne ilości tego typu podzespołów, ale obecnie Rosja może o takim tylko pomarzyć. Co więcej, importowanie chipów z chińskiej szarej strefy to sposób, który nie tylko wiąże się z wadliwymi produktami, ale i jest powolny i zawodny. A jakie układy w ten sposób pozyskują?

Wiele wskazuje na to, że nie tylko chińskie, ale i amerykańskie, bo dosłownie wczoraj pisaliśmy, że Rosjanie mieli otrzymać we wrześniu 500 sztuk sprzętu firmy CISCO, która zajmuje się produkcją urządzeń teleinformatycznych i telekomunikacyjnych - firma zaprzecza, jakoby robiła biznesy z Kremlem i przekonuje, że dostawa musiała nastąpić właśnie przez taką szarą strefę.

I wydaje się to całkiem wiarygodnym tłumaczeniem, szczególnie że amerykańska administracja monitoruje sytuację, więc lokalne firmy mogłyby dużo na tym stracić, nie tylko wizerunkowo. Jak informuje Bloomberg, Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych dopiero co oskarżył siedem osób o uchylanie się od sankcji USA i spisek, którego celem była sprzedaż wenezuelskiej ropy Rosji i Chinom oraz wykorzystanie zysków na zakup chipów dla Rosji na czarnym rynku (chipów do broni wykorzystywanej w Ukrainie).

Pięciu Rosjan i dwóch Wenezuelczyków świadomie starało się ukryć kradzież amerykańskiej technologii wojskowej i czerpać zyski z czarnego rynku ropy
powiedział zastępca dyrektora zarządzającego FBI, Michael Driscoll (za Bloomberg).

A co z produkcją własną Rosji? Kreml już po pierwszej turze sankcji zapowiadał, że będzie inwestować w rozwój krajowych chipów oraz produkcję i szkolenie personelu, by do 2030 roku produkować lokalne chipy przy użyciu 28 nm procesu technologicznego. Zachodni producenci korzystają już z 4 nm procesu, co mówi chyba samo za siebie.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas