„Toczymy pierwszą cyberwojnę w historii." Rozmowa z Gulsanną Mamediievą z Ministerstwa Transformacji Cyfrowej Ukrainy
„Jedność rządu, sektora prywatnego, społeczeństwa informacyjnego w Ukrainie jest wyjątkowa i pozwala na osiąganie sukcesu na polu cyfrowym” – mówi Gulsanna Mamediieva, dyrektor generalna ds. planowania strategicznego i integracji europejskiej z Ministerstwa Transformacji Cyfrowej Ukrainy.
Andrzej Kozłowski, Geekweek Interia: Jaką rolę odgrywa technologia IT w wojnie w Ukrainie?
Gulsanna Mamediieva, Ministerstwo Transformacji Cyfrowej Ukrainy: - Technologia IT odgrywa bardzo dużą rolę. Toczymy pierwszą cyberwojnę w dziejach świata. Jedność rządu, sektora prywatnego, społeczeństwa informacyjnego w Ukrainie jest wyjątkowa i pozwala na osiąganie sukcesu w cyfrowej domenie. Cyberprzestrzeń to kolejny front wojny, gdzie toczą się ważne bitwy.
Jaki jest cel Ukrainy w zmaganiach w środowisku cyfrowym?
- Chcemy pokonać wroga oraz zabezpieczyć naszą infrastrukturą krytyczną. Staramy się również zademonstrować odporność w środowisku informacyjnym oraz przede wszystkim, przekazać prawdę o wojnie. Jesteśmy świadomi szerzącej się dezinformacji na całym kontynencie europejskim i dlatego staramy się przekazywać prawdę i być słyszanym w celu ochrony naszych ludzi, infrastruktury oraz naszej gospodarki.
W jaki sposób udało się wam osiągnąć taką przewagę nad stroną rosyjską w sferze informacyjnej?
- To w dużej mierze zasługa skoordynowanego wysiłku społeczeństwa informacyjnego, dziennikarzy, sektorów kreatywnych oraz przede wszystkim sektora IT. Kiedy wojna się zaczęła, myśleliśmy, że jak przekażemy prawdę o wojnie Rosjanom, to zaczną oni protestować i wpłyną na władzę, żeby zaprzestała inwazji. Zobaczyliśmy jednak, że oni nie lubią prawdy, więc zmieniliśmy taktykę i zaczęliśmy informować rosyjskich obywateli, jak wojna na nich oddziałuje.
- Rozpoczęliśmy kampanie mówiące o efektach sankcji czy tajnej mobilizacji, która ma miejsce. Skupiliśmy się nie na pokazywaniu, jak okrutna jest wojna i jak giną Ukraińcy, ale także jak wpływa to na rosyjskich obywateli.
Jakimi metodami pokonujecie cenzurę i barierę informacyjną?
- Mamy kanał na Telegramie, który obserwuje ponad milion ludzi. Federalna Służba ds. Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej, kiedy odkrywała ten kanał, myślała, że jest to kanał rządowy, ponieważ dostarczaliśmy informacje na dużą skalę w sposób bardzo profesjonalny. Staraliśmy się przekazywać tylko fakty.
Jak oceniasz rolę mediów społecznościowych w walce z rosyjską propagandą? Czy robią wystarczająco dużo, czy jednak oczekujecie od nich więcej?
- Chcielibyśmy, aby robili o wiele więcej w walce z rosyjską dezinformacją. Staramy się ich przekonać, żeby zatrudnili więcej ludzi, którzy będą usuwać treści z mediów społecznościowych. Oczywiście doceniamy podjęte już działania i solidarność okazywaną z zaatakowanym narodem ukraińskim, ale dążymy do przekonania mediów, że powinno zostać zrobione więcej.
Czy jesteś w kontakcie z szefami platform mediów społecznościowych i próbujecie może ich przekonać, w jaki sposób postępować?
- Jesteśmy w kontakcie z odpowiednimi osobami i staramy się ich przekonać. Wymaga to jednak dużo czasu i zasobów ze strony rządu, aby zaadresować poprawnie problem. Rosyjska propaganda wojenna w mediach społecznościowych jest bardzo duża.