Twitter się popsuł. Platforma ma problemy z działaniem, a do sieci wyciekły dane milionów użytkowników

Można nie bez powodu przyznać, że w ostatnich miesiącach decyzje zarządzających Twitterem nie były trafione, a platforma obniżyła loty. W tym przypadku chodzi jednak o coś innego — Twitter naprawdę się popsuł, uniemożliwiając wielu użytkownikom na całym świecie korzystanie z oferowanych usług. Jakby tego było mało, doszło również do sporego wycieku danych.

Niebieski ptaszek na deskach

Na przełomie środy i czwartku wielu użytkowników Twittera z całego świata zaczęło zgłaszać, że na stronie pojawił się błąd uniemożliwiający korzystanie z platformy. Problem występował nie tylko na urządzeniach mobilnych, ale również komputerach i tabletach.

Inna grupa, która była w stanie zalogować się na swoje twitterowe konto zgłaszała, że serwis działa niewłaściwie i przeraźliwie wolno. Niemożliwe było publikowanie nowych wpisów, sprawne przeglądanie osi czasu czy korzystanie z wyszukiwarki.

Problemy dotyczyły również dwustopniowej weryfikacji w czasie logowania, czy braku możliwości oglądania filmów oznaczonych jako przeznaczone dla dorosłych — w tym wypadku błędnie działa specjalny filtr. Wielu użytkowników skarżyło się też w ostatnim czasie na skokowe zmiany w liczbie obserwujących. Jednym drastycznie ubywało, inni odnotowywali duże wzrosty, co mogło być zasługą botów.

Reklama

Ogólnie rzecz biorąc, ostatnie miesiące nie należą do najbardziej udanych pod względem technicznej strony platformy. Czy wynika to z szeregu zwolnień w kadrach pracujących nad utrzymaniem serwisu społecznościowego lub z niecnych działań hakerów?

Ogromny wyciek danych

Problemy techniczne to nie jedyny kłopot, z którymi musi zmagać się Twitter. Nie tak dawno doszło do sporego wycieku części danych około 400 milionów użytkowników. Nie oszczędzono nikogo — do sieci trafiły informacje dotyczące zarówno zwykłych osób, jak i niektórych polityków (m.in. Scott Morrison, były premier Australii), czy artystów. 

Za kradzież odpowiada cyberprzestępca podpisujący się nickiem Ryushi. Na jednym z internetowych forów informował o dokonanej kradzieży, a nawet oferował część ze swojego łupu na sprzedaż za około 200 tysięcy dolarów amerykańskich

Haker przyznał, że w celu zdobycia danych wykorzystał lukę w interfejsie API jeszcze w 2021 roku. Co ciekawe, niektóre z zapisanych rekordów postanowiono zweryfikować, np. poprzez wykonywanie połączeń na zebrane numery telefonów. Dowiedziono tym samym, że wybrane z nich są prawdziwe.

Bardzo drogi szantaż

Haker postanowił zwrócić przy okazji uwagę, że Twitter może zostać ukarany potężną grzywną — dokładnie w taki sam sposób, jak Meta. Firma Marka Zuckerberga musiała zapłacić 276 milionów dolarów ze względu na wyciek danych 533 milionów użytkowników. 

Nie wiadomo jednak, czy cała baza informacji o użytkownikach faktycznie istnieje i czy jest prawdziwa. Kilka zweryfikowanych danych nie świadczy o tym, że zebrano aż 400 milionów pakietów szczegółów na temat poszczególnych użytkowników platformy.

Twitter ma zatem spory dylemat. Jeżeli wyciek okaże się prawdziwy, to platforma będzie mieć na karku sporo organów ścigania i wiele procesów sądowych — choćby ze względu na naruszenia RODO funkcjonującego w Unii Europejskiej. Z drugiej strony, może to być zwyczajna prowokacja.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Twitter | Internet | Elon Musk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy