Szantaż energetyczny Rosji. Czyli „ukochana” broń Kremla

Rosja jest jednym z największych eksporterów gazu na świecie. Jej zasoby są olbrzymie. Aktualne odcięcie Polski od rosyjskiego gazu może tylko przyspieszyć transformację energetyczną, która jest realizowana już od kilkunastu lat. Ma ona na celu, przede wszystkim, uniezależnienie się od rosyjskiego gazu, ropy i węgla. Już nieraz Polska i Europa doświadczyły „zakręcania kurka” przez rosyjskich włodarzy.

Rosja wstrzymuje dostawy gazu do Polski. Jest to efekt braku zgody polskiej strony na płacenie za rosyjski gaz w rublach. Wcześniej Kreml zdecydował, że aby ratować swoją walutę, państwa kupujące od niego gaz mają płacić właśnie w rublach.

Największy import rosyjskiego gazu jest w krajach środkowo- i wschodnioeuropejskich. W Polsce zużycie gazu z tego kraju wynosiło około połowę całkowitego zapotrzebowania. Z kolei, dla również odciętej, Bułgarii jest to około 90 proc. Z kolei rosyjski gaz wypełniał 40 proc. zapotrzebowania Unii Europejskiej.

Reklama

W pierwszej wersji energetycznej strategii Rosji podpisanej przez Putina było napisane: "Zasoby energetyczne i kompleks paliwowo-energetyczny Federacji Rosyjskiej są instrumentem prowadzenia wewnętrznej i zewnętrznej polityki Rosji".

Historia rosyjskiego gazowego szantażu

Lata 2006-2009

Zimą 2006 roku Moskwa oskarżyła Kijów o kradzież gazu o wartości 25 milionów dolarów. Wówczas Kreml zmniejszył ciśnienie w rurociągach, przez co w wielu europejskich krajach odnotowano spadek dostaw gazu. Największy notowany był na Węgrzech - 40 proc., w Słowenii, Austrii i Chorwacji - 33 proc., Francji - 25-30 proc., we Włoszech 24 proc. i w Polsce 14 proc.

W roku 2008 rosyjski Gazprom groził Ukrainie, że nie będzie dostarczać jej gazu bez podpisania nowych kontraktów. Wówczas Ukraina była dłużna Kremlowi około 2,4 mld dolarów za wcześniejsze dostawy.

W tym samym roku Rosjanie grozili, że Polska drogo zapłaci za krytykowanie polityki Rosji w sprawie Gruzji podczas trwającej tam wojny. Wtedy to Rosja napadła Gruzję.

Trwający konflikt pomiędzy Rosją a Ukrainą doprowadził w 2009 roku do wstrzymania dostaw gazu przez Ukrainę do UE. Przerwa w tranzycie trwała prawie 2 tygodnie i miała miejsce podczas mroźnej zimy. Kilka państw było zmuszonych do racjonowania gazy, zamykania zakładów i odcinania dostaw energii. W tym roku odcięto dostawy gazu m.in. dla Polski, Austrii, Grecji, Węgier, Czech, Francji, Rumuni, Bułgarii, Słowacji, Chorwacji, Serbii, czy Turcji.

Rok 2014

W 2014 roku miała miejsce kolejna "wojna gazowa" pomiędzy Ukrainą a Rosją. Przez trzy miesiące nasz wschodni sąsiad nie otrzymywał rosyjskiego gazu. W konflikt musiała zaangażować się nawet Bruksela.

Ukraińscy eksperci mówili wówczas, że jest to kolejny element wojny hybrydowej. Wówczas Rosjanie pokazali, co może się zdarzyć Unii Europejskiej, gdyby Rosja się zdecydowała na taki ruch wobec niej. Kreml stwarzał wtedy wrażenie zagrożenia w płynności tranzytu gazu przez Ukrainę.

Moskwa chciała w ten sposób podważyć wiarygodność Kijowa o oskarżała, że gaz w tym kraju "gdzieś ginie po drodze". Działania rosyjskie w mediach próbowały przedstawiać konflikt jako "problem ukraiński", z którym Europa ma się zmierzyć po raz kolejny.

Celem takiej polityki było także zmuszenie UE do zdjęcia zakazu pełnego wykorzystania Nord Stream, który wówczas działał w ograniczonym zakresie. Argumentem miała być "zbliżająca się katastrofa tranzytowa" w Ukrainie.

Putin głosił, że jeżeli UE będzie wysyłać gaz rewersem do Ukrainy, to Rosja ograniczy swoje dostawy do Europy. Potem taki rewers pojawił się od strony słowackiej. Wówczas pojawiły się problemy w dostawach rosyjskiego gazu do Polski i Węgier.

"Przerzucenie na Kijów odpowiedzialności za brak dostaw gazu do Europy Zachodniej to próba skompromitowania tego kraju w oczach Unii Europejskiej. Mam jednak wrażenie, że już coraz mniej osób nabiera się na takie działania. Po konflikcie gruzińskim wielu zrozumiało, że nie mamy do czynienia z interesami ekonomicznymi, lecz z presją polityczną"- tak w 2009 roku mówił Tomasz Chmal, ekspert Instytutu Sobieskiego na łamach Dziennika Polskiego.

Rok 2021

Putina na posiedzeniu rządu mówił m.in. że gazociąg Nord Stream 2 przyczyni się do ustabilizowania cen gazu w Europie. 

W odpowiedzi na to premier Mateusz Morawiecki powiedział: "Prezydent Rosji swoimi słowami potwierdza, że Nord Stream 2 to element szantażu gazowego Rosji. My w Europie, w całej Unii Europejskiej powinniśmy jasno odpowiedzieć na taki szantaż". 

Dodał także: "...powinniśmy odpowiedzieć polityką zdecydowaną, w krótkim terminie, jak również poprzez rozbudowę infrastruktury gazowej i energetycznej w terminie dłuższym".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja | bezpieczeństwo energetyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy