USA zaatakowały Huti. Poważne konsekwencje nie tylko dla Jemenu
Stany Zjednoczone zainicjowały potężną operację wojskową przeciwko jemeńskim rebeliantom Huti, by chronić amerykańskie statki na Morzu Czerwonym i w rejonie Zatoki Adeńskiej. Eksperci wskazują, że działania te, choć mają na celu osłabienie zdolności bojowych Huti, mogą mieć dalekosiężne konsekwencje dla całego regionu.

W sobotę wieczorem prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ogłosił, że wojsko rozpoczęło „rozstrzygającą i potężną” operację militarną przeciwko jemeńskim rebeliantom Huti, o czym poinformowała w sobotę wieczorem PAP. Lotnictwo USA rozpoczęło uderzenia na bazy terrorystów i ich obronę powietrzną. Podjęte działania mają na celu ochronę amerykańskich statków przepływających w pobliżu Jemenu.
Od jesieni 2023 r. Huti przeprowadzili ponad 100 ataków na statki handlowe na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej, twierdząc, że są one wyrazem solidarności z Hamasem w jego walce z Izraelem. Huti są jedną ze stron trwającej od 2014 r. wojny domowej w Jemenie i kontrolują dużą część tego państwa, w tym wybrzeże Morza Czerwonego.
Do wszystkich terrorystów Huti: wasz czas się skończył, od dziś wasze ataki muszą się skończyć. Jeżeli tak się nie stanie, spotka was piekło, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliście!
Eksperci na łamach Atlantic Council przekazali, że podjęte działania nie zakończą się szybko i będą miały daleko idące konsekwencje.
Atak USA na Huti. Jednostronna decyzja, poważne konsekwencje dla całego regionu
Walka z rebeliantami Huti trwa już od wielu lat. Między marcem 2015 a marcem 2022 roku koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej dokonała, według szacunków nawet ponad 75 tysięcy nalotów na Huti w Jemenie. Mimo podjętych działań rebelianci nie zmniejszyli swojej aktywności. Wręcz przeciwnie, atakowali ze zwiększoną siłą, uderzają m.in. w infrastrukturę energetyczną, lotniczą i inne, cywile. W ubiegłym roku Saudyjczycy wezwali do powściągliwości, gdy USA i Wielka Brytania rozpoczęły ataki powietrzne. Eksperci wskazują, że mocniej obawiają się o swój megaprojekt NEOM i infrastrukturę energetyczną, które, ze względu na sąsiedztwo krajów, mogą stać się celem ataków.
Jak wskazuje Daniel E. Mouton, starszy pracownik naukowy w Scowcroft Middle East Security Initiative w Atlantic Council's Middle East Programs obecna runda nalotów prawdopodobnie także nie odstraszy Huti. Co więcej, biorąc pod uwagę wsparcie, jakie rebelianci otrzymują od Iranu, a także sieci zaopatrzenia w Chinach i Rosji, Stany Zjednoczone będą musiały zaangażować znacznie więcej zasobów nić podczas wcześniejszych nalotów (włącznie z rozmowami dyplomatycznymi z Rosjanami i Chinami).
Emily Milliken, zastępca dyrektora ds. mediów i komunikacji w inicjatywie N7 w programach bliskowschodnich Atlantic Counci potwierdza, że choć amerykański atak może osłabić tymczasowo Huti, to historia pokazuje, że wciąż będą stanowili zagrożenie. Ekspertka uważa, że mogą zaatakować grupę uderzeniową USS Truman na Morzu Czerwonym, bazy USA w regionie, a także infrastrukturę przesyłową ropę i gaz w Arabii Saudyjskiej.
Aby cała kampania okazała się skuteczna, musi być trwałą i ciągła (kilka dni z pewnością nie wystarczy), i jednocześnie skutecznie uderzać w ośrodki dowodzenia i kontroli rebeliantów, a także osłabiać ich zdolność do produkcji i wysyłania dronów i pocisków. Trzeba zablokować również Iran, który wpiera Huti, i podjąć ścisłą współpracę z Saudyjczykami i Emiratczykami, którzy lepiej znają trudny jemeński teren.
Od początku ataków lokalne media, kontrolowane m.in. przez rebeliantów z ruchu Ansar Allah informowały o śmierci cywilów, w tym dzieci, którzy ucierpieli w wyniku uderzeń. Eksperci wskazują też, że wszelkie działania będą musiały być ostrożne, ponieważ śmierć cywilów sprzyja zwiększaniu niechęci do USA, co będzie działało na korzyść Huti.
Podsumowując, jeżeli działania rozpoczęte przez Stany Zjednoczone w sobotę mają być skuteczne, będą wymagały czasu i dużego zaangażowania zarówno pod względem sprzętu jak i dyplomacji. A poza atakami amerykańskie bazy wzrosło realne zagrożenie przede wszystkim dla Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Możemy oczekiwać, że w najbliższym czasie poznamy reakcje pozostałych krajów Półwyspu Arabskiego.
Źródła: PAP, atlanticcouncil.org