Zakaz fotografowania w Polsce to problem dla tysięcy kierowców
Do tej pory w Polsce mogliśmy fotografować niemal wszystko, o ile przebywaliśmy w miejscu publicznym. Tabliczki z napisem "Zakaz fotografowania" mogły obowiązywać co najwyżej na terenie obiektu, a nie na ulicy. Wkrótce się to zmieni. Niebawem zacznie obowiązywać nowe rozporządzenie w ramach ustawy o obronie ojczyzny, które wprowadza nowy wzór tabliczki. Ta faktycznie będzie miała moc prawną i zostanie umieszczona na tysiącach obiektów. Egzekwowanie tego prawa zakrawa na absurd i uderzy m.in. w kierowców. Za co teraz będą nas mogli ukarać?

- Od 17 kwietnia w Polsce zacznie obowiązywać nowe rozporządzenie o zakazie fotografowania ważnych obiektów, co ma zapobiec szpiegostwu.
- Nowe tabliczki z zakazem będą miały moc prawną i pojawią się na strategicznych obiektach, choć ich nieprecyzyjność budzi kontrowersje.
- Zakaz fotografowania może prowadzić do licznych absurdów i problemów w egzekwowaniu prawa, w tym potencjalnych nadużyć przez służby.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Od kiedy obowiązuje zakaz fotografowania w Polsce?
Jak kraj długi i szeroki, praktycznie wszystkie miejsca widoczne z ulicy i z orbity okołoziemskiej są w Polsce obfotografowane. Google Earth oraz Google Street View pozwalają zajrzeć wszędzie - nawet tam, gdzie wiszą niesławne tabliczki "Zakaz fotografowania". Do tej pory nie miały one żadnej mocy prawnej dla osób z zewnątrz. Mogły one co najwyżej obowiązywać na terenie obiektu, ale już nie mogły zakazać filmowania terenu obiektu z zewnątrz.
Zgodnie z zasadą "co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone" można było fotografować i filmować wszelkie obiekty, o których polskie akty prawne nie mówiły inaczej. Życzenia ochroniarzy, zarządców czy właścicieli tych obiektów nie miały znaczenia, o czym wielokrotnie mogli się przekonać choćby widzowie polskiego kanału "Audyt Obywatelski" oraz innych audytorów. Nowe zasady wejdą w życie 17 kwietnia. Co się teraz zmieni?
Polski rząd chce "zakazem fotografowania" zwalczać szpiegostwo
Ministerstwo Obrony Narodowej wprowadza nowelizację ustawy o obronie ojczyzny. 17 kwietnia zostanie wprowadzony nowy znak zakazu fotografowania. Tabliczka została dokładnie opisana w Dzienniku Ustaw. Znajduje się na niej m.in. napis "ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA" w języku polskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim i arabskim, a także przekreślone symbole aparatu fotograficznego, kamery i smartfona. Skoro znak w końcu został uznany przez polskie prawo, to czy teraz zarządcy budynków będą mieli spokój? Niekoniecznie.
Nie każdy może sobie taką tabliczkę wywiesić, choć pewnie pojawią się takie próby. Zgodnie z rozporządzeniem pojawi się ona na "obiektach szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektach resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa i obiektach infrastruktury krytycznej". Wszystko po to, aby zwalczać szpiegostwo.

Czego od 17 kwietnia nie można będzie fotografować? Poligonów i obiektów wojskowych, portów, sądów, urzędów wojewódzkich, linii kolejowych czy mostów. W sumie około 25 tysięcy miejsc. Brzmi kuriozalnie, ale tak właśnie nieprecyzyjnie tworzy się nieraz przepisy. Nie wiadomo np., czy zakazem będą objęte całe dworce kolejowe i porty, czy tylko ich fragmenty. Wiadomo jednak, że za złamanie zakazu fotografowania grozić będą surowe kary - mandat, areszt i konfiskata aparatu.
Absurdalne przepisy uderzą w tysiące kierowców
Od czwartku (17.04) będą wymagane zgody na fotografowanie i filmowanie obiektów, które zostaną objęte nowym prawem. Poza nielicznymi wyjątkami będzie wymagane zezwolenie, które "wydaje się na wniosek zainteresowanej osoby lub podmiotu, przekazany w formie papierowej lub w postaci elektronicznej opatrzonej kwalifikowanym podpisem elektronicznym, podpisem osobistym albo podpisem zaufanym".
Prawo nie działa wstecz, więc do 17 kwietnia można jeszcze robić zdjęcia bez pytania o zgodę. Nie wiadomo jednak, co się stanie z uwiecznionymi i opublikowanymi wizerunkami obiektów, które są dostępne w Google Maps. Czy będą one musiały być zamazywane w taki sposób, w jaki Google zamazuje twarze osób na zdjęciach z ulicy i inne wrażliwe dane? Wymagałoby to sporych nakładów pracy, bowiem nowy zakaz fotografowania ma zawisnąć na 25 tysiącach obiektów. To nie jedyny absurd.
Teoretycznie nowe prawo ma przeciwdziałać szpiegostwu. W rzeczywistości jednak wszystkie te dane są już i tak dostępne publicznie w Internecie, a przy dzisiejszej technologii sfotografowanie "szczególnie ważnego obiektu" z ulicy nie powinno być najmniejszym problemem. Robią to choćby tysiące przejeżdżających obok samochodów. Zgodnie z prawem, gdy mijamy strategiczny obiekt, będziemy musieli wyłączyć kamerkę w samochodzie. Czy policja będzie stała za rogiem i sprawdzała nagrania w pamięci urządzenia, a następnie karała kierowców? To całkiem możliwe.
Spodziewamy się kolejnych absurdów, pokazów nieudolności służb i sporej swobody interpretacyjnej nowego prawa, która może prowadzić do nadużyć.