Gdyby nie Elon Musk, dawno byłoby po wojnie? Rok Starlink w Ukrainie
Kiedy myślimy o sprzęcie, który zmienia oblicze wojny w Ukrainie, do głowy od razu przychodzą nam różne rodzaje broni - legendarne wręcz tureckie Bayraktary TB-2, amerykańskie drony-kamikadze Switchblade, pociski Excalibur, polskie Kraby i inne śmiercionośne wyposażenie. Gdyby jednak nie pewien komercyjny system, wojna mogła się skończyć już dawno, ale z rezultatem innym niż ten, na jaki liczą Kijów i jego sojusznicy. A mowa o internecie satelitarnym Starlink.
Chociaż wokół Elona Muska jest ostatnio głośno z innego powodu i część osób nie może już nawet słuchać o jego kolejnych pomysłach związanych z Twitterem i nie tylko (sic!), to w lutym 2022 roku zrobił coś, przez co zapisze się na kartach historii. A mianowicie błyskawicznie zareagował na wezwanie ukraińskiego wicepremiera i ministra transformacji cyfrowej, Mychajło Fedorowa, o włączenie w Ukrainie internetu satelitarnego Starlink i dostarczenie na miejsce terminalni niezbędnych do jego obsługi. Ba, wystarczyło zaczepić go na Twitterze, żeby kilka dni później z Ukrainy napłynęło zdjęcie pierwszej ciężarówki wypełnionej terminalami.
Czemu to takie ważne? Infrastruktura sieciowa jest niezbędna do ostrzegania mieszkańców przed kolejnymi atakami, koordynowania działań wojennych i humanitarnych, a także pozostawania w kontakcie. To sposób na zachowanie choćby namiastki normalności (nauka, praca czy kontakt z bliskimi), uzyskanie wsparcia czy pokazanie całemu światu, co naprawdę dzieje się na zaatakowanych terenach. A wojna w Ukrainie jest pierwszym konfliktem zbrojnym na taką skalę obecnym i komentowanym w mediach społecznościowych i to w dużym stopniu zasługa systemu Starlink.