Cenzura na Facebooku budziła zgrozę. "Wolność słowa" w chińskim wydaniu

Meta i jej CEO Mark Zuckerberg budzą ostatnio kontrowersje w związku z "wolnością słowa", która dziwnym trafem zaczęła być inaczej pojmowana po ponownym objęciu stanowiska prezydenta przez Donalda Trumpa. A jeszcze inaczej pojmowana jest w Chinach. Jak ujawnia sygnalistka, Meta była gotowa na wprowadzenie systemu cenzury na Facebooku zgodnie z wolą Chińskiej Partii Komunistycznej. Dziś zaciekle broni "wolności wypowiedzi".

Mark Zuckerberg próbował podbić chiński rynek
Mark Zuckerberg próbował podbić chiński rynekAFP

Facebook próbował podbić chiński rynek

Jak podaje Washington Post, sygnalistka oskarża Facebooka o zbudowanie systemu cenzurowania treści, który był zgodny z życzeniami Chińskiej Partii Komunistycznej, podczas nieudanej próby kooperacji z Chinami. 78-stronicową skargę w Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd złożyła Sarah Wynn-Williams, była dyrektorka ds. polityki globalnej, która pracowała w zespole zajmującym się polityką wobec Chin i opuściła Metę w 2017 r.

Według jej relacji Facebook rozpoczął próby przebicia się na chiński rynek w 2014 r. i był gotowy na duże ustępstwa wobec partii rządzącej, by móc uzyskać dostęp do ogromnej bazy użytkowników. Mark Zuckerberg i Meta (wtedy jeszcze Facebook) byli gotowi działać na sposoby mocno odmienne od standardowych procedur. Jak twierdzi Wynn-Williams, firma zgodziła się na przechowywanie danych użytkowników na serwerach w Chinach, wliczając w to użytkowników z Hong-Kongu, którzy wcześniej byli chronieni. To ustępstwo miało ułatwić chińskiemu reżimowi dostęp do osobistych informacji obywateli.

Cenzura na Facebooku zgodnie z wolą Pekinu

Według sygnalistki rozmowy Facebooka z Chinami rozkręciły się w 2015 r., gdy firma rzekomo stworzyła system cenzury, który automatycznie wykrywał i usuwał treści zawierające niedozwolone słowa. Facebook miał też zatrudnić "redaktora naczelnego", który miał nadzorować treści, które mogły pojawiać się w chińskiej wersji aplikacji. Redaktor ten mógłby usuwać zawartość według własnego uznania, a nawet całkiem wyłączyć Facebooka, gdyby w kraju doszło do "niepokojów społecznych".

Rozmowy były jeszcze prowadzone w 2017 r., kiedy firma nałożyła ograniczenia na konto chińskiego biznesmena Guo Wengui, który wypowiadał się krytycznie wobec chińskiej administracji. Wengui mieszkał wtedy w Nowym Jorku i regularnie wrzucał na Facebooka posty o korupcji w rządzie Chin. Facebook uzasadnił wtedy blokadę tym, że biznesmen "udostępniał informacje o innych bez ich zgody". Jak jednak ujawnia sygnalistka, prawdziwym powodem była zachęta ze strony chińskich regulatorów internetowych. Miało to dowieść, że Facebook jest gotowy "zająć się wspólnym interesem".

Te wysiłki w dużej mierze poszły na marne. Facebook potajemnie włączył swoje aplikacje społecznościowe w Chinach, ale nie na długo. Jedna z nich nosiła nazwę Colorful Balloons i służyła do udostępniania zdjęć. Była rozwijana pod nazwą innej firmy. WhatsApp został z kolei zbanowany w Chinach w 2017 r. na kilka lat po tym, jak wykupił go Facebook. Nie udało się temu zapobiec, mimo że firma starała się spełniać życzenia Pekinu.

Meta zaprzecza, a Mark Zuckerberg znów zmienia barwy

Meta zaprzecza treści raportu sygnalistki. "Wszystko to forsuje pracownik zwolniony 8 lat temu z powodu kiepskich wyników. Nie świadczymy dziś naszych usług w Chinach. Nie jest tajemnicą, że kiedyś byliśmy tym zainteresowani w ramach misji Facebooka, by połączyć świat. Było to powszechnie ogłaszane od początku zeszłej dekady. Ostatecznie zdecydowaliśmy się nie realizować pomysłów, które eksplorowaliśmy, co Mark Zuckerberg ogłosił w 2019 roku" - powiedział rzecznik prasowy firmy.

Gdy stało się jasne, że Chiny utraciły zainteresowanie Facebooka, Mark Zuckerberg zdecydował, że wolność słowa ma dla niego wielkie znaczenie. W 2019 r. przemawiał na Uniwersytecie Georgetown, przekonując, że jego firma stoi za wolnością słowa, i szczególnie atakując zamknięty internet w Chinach. Nie wspominał jednak nic o tym, że jeszcze niedawno próbował wejść na tamten rynek, dostosowując swoje usługi do tamtejszych zasad.

Zuck używa frazy "wolność wyrażania się" ("free expression") od połowy dekady. Jej znaczenie ulega przesunięciu w zależności od władzy i klimatu politycznego państwa lub regionu, w którym działalność prowadzi Meta. Ostatnio używał go w kontekście pozbycia się zewnętrznych fact-checkerów i przywrócenia moderacji. Stało się to niedługo po rozpoczęciu drugiej kadencji Donalda Trumpa.

O wolności ekspresji CEO Mety mówił też podczas występu w programie Joe Rogana, gdzie mówił o tym, jak okropna była administracja Bidena dla jego firmy, oraz o jej pasji do wolności wypowiedzi, która czasami bardzo przypomina dezinformację.
W nowej rzeczywistości politycznej korporacja Marka Zuckerberga naciska na administrację Trumpa, by zbanować TikToka - chińską aplikację - w USA. To mówi już chyba wystarczająco wiele o zasadach, jakimi kieruje się Meta.

Jak ugotować idealne jajko? Naukowcy opracowali przepis© 2025 Associated Press