Nowy Facebook. Kobiety „przedmiotami gospodarstwa domowego”
Meta ogłosiła znaczące zmiany w sposobie moderacji treści, które zostaną wdrożone na platformach firmy w nadchodzących miesiącach i obejmują m.in. rezygnację z profesjonalnego sprawdzania faktów. Jak informuje CNN, po cichu zaktualizowała również swoją politykę dotyczącą mowy nienawiści, dodając nowe rodzaje treści, które użytkownicy mogą publikować na platformie, obowiązujące ze skutkiem natychmiastowym.
O zmianach w polityce dotyczącej mowy nienawiści na platformach Meta jako pierwszy informował serwis Wired. Wczoraj rano doczekaliśmy się też oficjalnego ogłoszenia, w którym firma zasugerowała, że zniesie ograniczenia dotyczące pewnych tematów, jak imigracja czy tożsamość płciowa i pozwoli na bardziej otwarte dyskusje polityczne. I wygląda na to, że nie ma zamiaru zwlekać, bo zaktualizowany już regulamin pokazuje, jak szybko wdrażana jest wizja „wolności wyrażania się” dyrektora generalnego Marka Zuckerberga, który najwyraźniej mocno zainspirował się Elonem Muskiem.
Meta "luzuje" zasady mowy nienawiści
Jak czytamy w nowej publikacji CNN, usunięcie niektórych dotychczasowych zakazów oznacza m.in., że użytkownikom wolno teraz odnosić się do „kobiet jako do przedmiotów gospodarstwa domowego lub własności”. Aktualnie nie ma też zakazu publikowania treści zaprzeczających istnieniu „chronionych” grup, jak twierdzenia, że określona grupa ludzi „nie istnieje” lub „nie powinna istnieć”.
Pozwala się również na treści argumentujące na rzecz „ograniczeń zawodowych ze względu na płeć w wojsku, organach ścigania i zawodach nauczycielskich”. Nowa sekcja zasad obowiązujących na platformach wskazuje, że Meta pozwoli również na „zarzuty dotyczące chorób psychicznych lub nienormalności na podstawie płci lub orientacji seksualnej, biorąc pod uwagę polityczne i religijne dyskusje na temat transpłciowości i homoseksualizmu”, a wcześniej tego rodzaju komentarze podlegałyby usunięciu.
Koniec z weryfikacją faktów
Meta ogłosiła także likwidację swojej sieci niezależnych weryfikatorów faktów w Stanach Zjednoczonych. Zamiast tego firma będzie polegać na generowanych przez użytkowników „notatkach społeczności” (ang. community notes), które mają dodawać kontekst do postów. Dodatkowo firma zapowiedziała zmiany w swoich zautomatyzowanych systemach wykrywających naruszenia regulaminu, które - jak twierdzi - doprowadzały do „nadmiernej cenzury treści, które nie powinny być usuwane”.
Systemy te będą teraz skupiać się jedynie na poważnych naruszeniach, jak wykorzystywanie seksualne dzieci i terroryzm. Mark Zuckerberg przyznał, że zdaje sobie sprawę z faktu, że nowe podejście oznacza „że będziemy wychwytywać mniej szkodliwych treści”, ale zaznacza jednocześnie, że pozwoli to także zmniejszyć liczbę przypadkowo usuniętych postów i kont niewinnych osób - pytanie tylko, co powinno być dla firmy ważniejsze.
Donald Trump jest zadowolony
Rzecznik Meta zaznaczył, że firma nadal będzie zabraniać ataków na określone grupy, np. na podstawie pochodzenia etnicznego, rasy czy religii oraz zakazuje używania obraźliwych epitetów oraz ma egzekwować zasady dotyczące nękania, zastraszania i nawoływania do przemocy. Nie da się jednak ukryć, że patrząc na przykład X, pewne obawy użytkowników są tu w pełni uzasadnione.
Zwłaszcza że zmiany nastąpiły w takim momencie, że trudno nie odbierać ich jako ukłonu w stronę Donalda Trumpa i innych Republikanów, którzy od lat zarzucali Meta, że „cenzuruje” konserwatywne głosy. I nowy amerykański prezydent przyjął te zmiany z zadowoleniem, stwierdzając „skromnie” podczas wtorkowej konferencji prasowej, że „prawdopodobnie są wynikiem gróźb, jakie wcześniej skierował pod adresem Zuckerberga”.