Prezydent Łukaszenka nie może doczekać się atomówek od Putina. Grozi Polsce
Aleksandr Łukaszenka chwali się, że dostanie broń jądrową od Rosji "za kilka dni". Przy okazji grozi, że użyje jej bez wahania przeciwko wrogom, jeśli go tylko zaatakują. W zasięgu nuklearnych pocisków białoruskiego dyktatora będzie Polska.
Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka już nie może się doczekać prezentu od Władimira Putina w postaci ładunków jądrowych. We wtorek udzielając wywiadu rosyjskiej stacji telewizyjnej "Russia 1" Łukaszenka powiedział, że znajdzie się ona na terenie Białorusi "za kilka dni".
Putin... oddaj mi broń jądrową!
Prezydent Białorusi wyjaśnił, że nie chodzi o broń strategiczną, gdyż ona "nie jest mu potrzebna". Okazuje się, że to on zaproponował Putinowi zainstalowanie na Białorusi broni jądrowej. Całą operację białoruski dyktator traktuje w bardzo szczególny sposób. Jego zdaniem Rosja ma mu oddać pociski nuklearne, które już kiedyś były na terenie Białorusi i zostały jej zabrane.
Ja nie tylko go [Władimira Putina - red.] poprosiłem, ja wręcz zażądałem: Oddaj mi broń jądrową! Strategicznej mi nie potrzeba. Po co mi ona? Z Ameryką nie zamierzam wojować. Taktyczna zupełnie wystarczy. Tak, dogadaliśmy się
Udzielając wywiadu Aleksandr Łukaszenka był w znakomitym humorze. Zapewnił, że dostanie od Rosji bomby i rakiety, które są trzykrotnie silniejsze niż te użyte w Hiroszimie i Nagasaki. - Od takich to milion ludzi umrze naraz! - powiedział czołowej rosyjskiej propagandystce, Oldze Skabiejewej.
Samozwańczy "ojciec narodu białoruskiego" dodał w wywiadzie dla stacji Russia 1, że broni jądrowej użyje bez wahania, ale tylko w momencie agresji na Białoruś. Ładunki jądrowe mają odstraszać wrogów, a schrony na ich przyjęcie już zostały przygotowane.
Jak tylko wszystko przywieziemy, zostanie to rozwiezione po całej Białorusi. U nas schronów tyle, co psów we wsi. [...] 5-6 z nich już odnowiliśmy, a będziemy ich odnawiać jeszcze więcej
Co dostanie Łukaszenka?
Już tylko dni dzielą nas od momentu, kiedy Białoruś stanie sią mocarstwem atomowym. W maju ministrowie obrony Rosji i Białorusi Siergiej Szojgu i Wiktor Chrenin podpisali w Mińsku w tej sprawie umowę. Na początku czerwca Władimir Putin zapewnił, że pierwsze ładunki jądrowe powinny trafić na Białoruś w dniach 6-7 lipca.
Najprawdopodobniej będzie to broń taktyczna, czyli o mniejszej mocy (od ułamka kilotony do 50 kiloton). Przy ładunku 50 kiloton kula ognia eksplozji atomowej ma średnicę ok. 300 metrów. Wszystko wskazuje na to, że do przenoszenia ładunków jądrowych Białoruś będzie wykorzystywała rosyjskie systemy rakietowe Iskander-M. Ta wersja pocisku może mieć zasięg do 500 kilometrów
Moc głowicy jądrowej instalowanej w Iskanderze sięga od 5 do 50 kt (kiloton), co odpowiada mocy od jednej trzeciej do trzech bomb zrzuconych na Hiroszimę. I to właśnie prawdopodobnie taką broń miał na myśli Łukaszenka udzielając wywiadu rosyjskiej telewizji.
Zasięg Iskanderów z Białorusi będzie w zasadzie pokrywać się z zasięgiem identycznych rakiet stacjonujących w obwodzie kaliningradzkim. To oznacza, że będą mogły one razić cele na większości terytorium Polski. A jednak jest istotna różnica. Obwód Kaliningradzki jest mały i w wypadku wojny lotnictwo NATO bez problemu powinno zlokalizować i zniszczyć rosyjskie rakiety. Z Białorusią już tak łatwo nie będzie, gdyż jest ona 13 razy większa. Wyrzutnie rakietowe będzie można ukryć i otoczyć je obroną przeciwlotniczą.
Do przenoszenia ładunków jądrowych Białoruś będzie mogła także użyć samolotów. Władimir Putin powiedział, że na terenie Białorosi jest już 10 takich maszyn. Nie jest pewne, czy chodziło mu o samoloty rosyjskie, czy białoruskie. Białoruś zapewnia, że ich myśliwce Su-25 już zostały przystosowane do przenoszenia ładunków jądrowych. Tego typu samoloty mają zasięg nawet do 1000 km. Dzięki wykorzystaniu Su-25 białoruskie pociski z głowicami jądrowymi mogłoby razić bez problemu cele w takich państwach NATO jak Litwa, Polska, a nawet Niemcy.