Co tak naprawdę dzieje się w Antarktyce? Naukowcy dokonali nowego odkrycia
Badacze z Uniwersytetu Kopenhaskiego odnaleźli i przeanalizowali zaginione zdjęcia lotnicze z lat 60. XX wieku, które pozwoliły przeanalizować przemiany, jakim ulega Antarktyka. Wyniki badań rzucają nowe światło na to, co dzieje się z lodowcami i jak to może wpływać na resztę świata.

Odszukali stare zdjęcia, dokonali nowych odkryć na temat Antarktyki
Antarktyka, a więc Antarktyda wraz z otaczającym ją Oceanem Południowym i leżącymi na nim wyspami, od zawsze fascynuje ludzi. Jawi się jako niedostępne, surowe miejsce i zdaje się być owiana nutą tajemnicy. Rozwój nauki i technologii pozwala dziś coraz lepiej poznawać sekrety tego obszaru półkuli południowej. Wiele badań koncentruje się na dynamicznych zmianach zachodzących w tym lodowym świecie.
Teraz naukowcy z Uniwersytetu Kopenhaskiego uchylili rąbka tajemnicy na temat przeobrażeń mających miejsce w Antarktyce - nabyli unikalną wiedzę, bo odszukali i przeanalizowali przedstawiające ją zaginione zdjęcia lotnicze z lat 60. XX wieku.
Postępujące zmiany. Została tylko "dziura" w Antarktydzie
28 listopada 1966 roku amerykański samolot przelatywał nad Półwyspem Antarktycznym. Na pokładzie znajdował się fotograf (najprawdopodobniej z US Navy), który dokumentował lodowe pustkowia. Nieświadomie uchwycił coś, co dziś uznaje się za przełomowy moment: lotnicze zdjęcie Lodowca Szelfowego Wordie, który trzy dekady później niemal całkowicie zniknął.
Lodowiec ten został odkryty przez brytyjską ekspedycję na antarktyczną wyspę Ziemia Grahama w latach 1934-1937 i nazwany na cześć Sir Jamesa Wordiego, zlokalizowano go w najbardziej wysuniętej na północ części Antarktydy. Stopniowo szelf zmniejszał się i był blisko oderwania się od Półwyspu Antarktycznego. W kwietniu 2009 roku lodowiec zniknął, zostawiając "dziurę" w Antarktydzie. Dzięki odszukaniu starych zdjęć i wykorzystaniu nowych metod do ich analizy badacze mogli teraz porównać ówczesny wygląd lodowców z obecnym ich stanem i wysnuć ważne wnioski na temat ich topnienia.
Lodowe hamulce puszczają. Gdy znika szelf, lodowiec rusza
Rozpad lodowca Wordie rozpoczął się od oderwania czopa, lodowej bariery, która stabilizowała ogromne masy lodu. Po jej utracie lodowiec zsunął się do morza. Te części lodowców pełnią więc rolę naturalnych hamulców. Gdy taki szelf się rozpada, lodowce tracą podporę, zaczynają się przesuwać szybciej, unosić i topnieć, przyspieszając wzrost poziomu wód. Wordie był niewielki, ale zdaniem badaczy dwa największe szelfy lodowe Antarktydy, lodowce Ronne i Rossa, mieszczą wystarczająco dużo lodu, aby odpowiadać za wzrost poziomu morza o nawet 5 metrów.
Analiza zaniku lodowca przyniosła badaczom zaskakujący wniosek, który obalił wcześniejsze teorie. Decydującym czynnikiem jest topnienie "lodu pod lodem", w miejscu styku wody i lodu. Rozpad lodowca Wordie był bowiem głównie spowodowany topnieniem od spodu, wywołanym przez ciepłe wody oceaniczne, a nie cieplejszą atmosferą i wynikającymi z tego stawami roztopowymi na powierzchni, jak wcześniej sądzono.
- Zidentyfikowaliśmy kilka oznak zbliżającego się załamania szelfu lodowego, które, jak się spodziewamy, będą obserwowane w innych szelfach lodowych, ale co być może ważniejsze, zbiór danych dostarczył nam wielu punktów zaczepienia, które mogą ujawnić, jak daleko zaawansowany jest rozpad. To zupełnie nowe narzędzie, którego możemy użyć do przeprowadzania kontroli w czasie rzeczywistym w przypadku szelfów lodowych, które są zagrożone rozpadem lub już są w trakcie zapadania się - powiedział w komunikacie uczelni dr Mads Dømgaard z Wydziału Geonauk i Zarządzania Zasobami Naturalnymi, który jest głównym autorem badania.

Stan tego odległego obszaru ma wpływ na bliskie nam rejony
Wzrost temperatury wody powoduje więc topnienie lodu pod pływającą szelfową pokrywą lodową. Nowe badania rzucają światło na to, jak wygląda początek takiego załamania i jak go wykryć.
- Chociaż Antarktyda jest daleko, obszary takie jak Dania są znacząco dotknięte wzrostem poziomu morza spowodowanym zapadnięciem się szelfu lodowego pod wpływem sił grawitacyjnych. Zanim Antarktyda się stopi, jej masa lodowa pomaga ciągnąć wody morskie w kierunku południowym. Kiedy lód stopi się w morzu, pole grawitacyjne ulega zmianie, powodując proporcjonalnie większy wzrost wód na północy - czytamy w komunikacie Uniwersytetu Kopenhaskiego.
To odkrycie koryguje nasze rozumienie mechanizmów wpływających na wzrost poziomu mórz i może pomóc w lepszym planowaniu adaptacji do zmiany klimatu. Choć taki proces rozpadu może przebiegać wolniej, niż wcześniej zakładano, to - jak ostrzegają badacze - jest o wiele trudniejszy do zatrzymania. Wyniki najnowszych badań opublikowano na łamach "Nature Communications".