Pod lodami Arktyki dzieje się coś zaskakującego. Przełomowe odkrycie
Badacze dowiedli, że pod lodami Arktyki zachodzą procesy, które mogą stanowić dowód na istnienie życia w miejscach uznawanych dotychczas za niedostępne.
Istnienie życia na Ziemi jest ściśle związane z panującymi na niej warunkami. W różnych punktach globu, np. na pustyniach, w głębi Arktyki czy na dnie oceanów występują okoliczności, które uznaje się za niezbyt nadające się do intensywnego rozwijania się życia.
Naukowcy nieustannie prowadzą różnorakie badania, które dostarczają nowych informacji o tym, jak poszczególne procesy służące rozwojowi życia kształtują się właśnie w takch - niesprzyjających zdawałoby się - punktach Ziemi. Do ciekawych wniosków w tym kontekście doszła grupa specjalistów, która podjęła się przeprowadzenia szeroko zakrojonych badań na biegunie północnym.
Zespół naukowców z Instytut Badań Polarnych i Morskich Alfreda Wegenera oraz wielu innych jednostek naukowych postanowił określić minimalną ilość światła potrzebną organizmom żywym do przetrwania. Badacze zdecydowali się w tym celu udać na biegun północny. Ze statku badawczego i namiotów przez cały rok prowadzili badania.
Pozyskane przez ekspertów dane ujawniły, że niektóre gatunki mogą przeprowadzać fotosyntezę na poziomach znacznie niższych, niż kiedykolwiek wcześniej sądzono. Te arktyczne formy życia przeprowadzały fotosyntezę w niemal całkowitej ciemności. Odkrycie fotosyntezy pod pokrywą lodową Arktyki może oznaczać, że w częściach oceanu, które wcześniej uważano za niezamieszkane, istnieje życie.
Niesamowitym odkryciem było to, że choć w czasie, gdy trwała noc polarna, życie faktycznie zamierało, to już w okolicach marca, kiedy to poziom światła w Arktyce jest nadal niewiarygodnie niski, rośliny zaczynały odżywać.
Rosły pod lodami pokrywającymi Ocean Arktyczny, gdzie światło niemal wcale nie przenika. Jego poziomy są tam we wspomnianym czasie tak niskie, że określono je jako znajdujące się blisko teoretycznego minimalnego zapotrzebowania na światło dla fotosyntezy - to absolutnie mikroskopijny ułamek światła słonecznego, którego ludzie doświadczają w normalny dzień na lądzie.
- Nasze odkrycie udowadnia, że w dużych częściach oceanów świata głębokość strefy powierzchniowej zbiorników wodnych z dostępem do promieni świetlnych może być znacznie większa, niż wcześniej podawano, co sprawia, że nasze pomiary są wysoce istotne dla zrozumienia życia w takich miejscach — wyjaśniają eksperci.