Awantura o polską szachownicę. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych znaków

"Na polskich F-35 nie będzie biało-czerwonych szachownic" - grzmiały nagłówki mediów po tym, jak ogłoszono nie tylko nową nazwę, ale i malowanie sprowadzanych do polskiego lotnictwa najnowszych samolotów amerykańskich. Zagrzmieli też ludzie, oskarżając obecne władze o odejście od stuletniej tradycji i bardzo rozpoznawalnego w świecie znaku polskich skrzydeł. Padały nawet mocniejsze oskarżenia. Istotnie, niezwykle charakterystyczna szachownica zniknie z F-35.

Polska szachownica to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli
Polska szachownica to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboliStringer / Anadolu Agency (Photo by STRINGER / ANADOLU AGENCY / Anadolu Agency via AFPAFP

Powodem nie jest jednak zdrada, odejście od tradycji czy też stawanie okoniem wobec polskich barw i symboli narodowych, a lotnicza szachownica niewątpliwie do takich należy. Jak tłumaczą fachowcy, to kwestia zadań, jakie wypełnia samolot F-35, skonstruowany w technologii stealth (niewidzialny). Chodzi w niej o to, aby samolot był niewidzialny albo jak najmniej widzialny dla systemów wykrywania, w tym radarów. Osiąga się to nie tylko przez konstrukcję samolotów i krawędzie jego kadłuba, ale także malowanie.

Malowanie samolotów może wydawać się kwestią jedynie estetyczną, ale nigdy taką nie było. Czasy, gdy piloci pokrywali swe aeroplany farbami w jaskrawych kolorach jak podczas pierwszej wojny światowej, minęły. To wtedy baron Manfred bon Richthofen zasłynął jako "Czerwony Baron" właśnie dlatego, że swego trójpłatowego Fokkera Dr.I malował na czerwono. Po to, by był on widoczny z daleka, stanowił jego wizytówkę i działał na wroga psychologicznie.

Co ciekawe, baron von Richthofen wcale nie był w czasie tamtej wojny najbardziej ekstrawagancki pod tym względem. Piloci prześcigali się w finezyjnych malowaniach swoich aeroplanów, pojawiały się maszyny w kratkę, w rozmaite desenia i o najprzeróżniejszych kolorach, z żółtym czy pomarańczowym włącznie.

Fokker Dr.I barona Manfreda von Richthofena w charakterystycznym czerwonym malowaniu
Fokker Dr.I barona Manfreda von Richthofena w charakterystycznym czerwonym malowaniuOliver ThieleWikimedia

Z czasem malowania stawały się coraz bardziej maskujące, z górą samolotu w kolorze zielonkawo-burym, w każdym razie ciemnym i jasnym, głównie niebieskim spodem (by widziany z dołu zlewał się z niebem). W obecnych czasach samoloty mają już ujednolicone barwy, pozbawione intensywniejszych odcieni, a nie wynika to jedynie z maskowania, ale także z takich przyczyn jak wykrywalność. Wszelkie odcienie szarości czy kolorów stalowych ją zmniejszają, gdyż obniżają kontrast. W wypadku technologii stealth dochodzą jeszcze farby i lakiery, których celem jest odbijanie fal radarowych. I one też mają takie kolory.

To dlatego wszyscy użytkownicy F-35, począwszy od Stanów Zjednoczonych i skończywszy na Polsce, używają takich właśnie barw. Przypomnijmy, że poza USA na tych maszynach latają piloci Wielkiej Brytanii, Australii, Japonii, Korei Południowej, Izraela, Włoch, Norwegii, Holandii i Danii, a dołączą do nich: Kanada, Niemcy, Finlandia i Polska. Z tego grona jedynie Duńczycy zdecydowali się pozostawić na samolotach drobne czerwone elementy swego godła lotniczego. Pozostałe kraje postanowiły zmienić kolory i zostawić symbole, ale namalowane w wersji low visibility, czyli konturowo, w odcieniach szarości.

F-35 lotnictwa Danii. Widać, że Duńczycy zdecydowali się zostawić czerwone elementy godła swego lotnictwa
F-35 lotnictwa Danii. Widać, że Duńczycy zdecydowali się zostawić czerwone elementy godła swego lotnictwaBO AMSTRUPEast News

Tak będzie w wypadku polskiej szachownicy, co jest dość dużym wstrząsem dla ludzi, jako że jest to symbol bardzo charakterystyczny i oczywiście biało-czerwony. Szachownica nie zniknie, ale straci swoje barwy, a tłumaczenia wojskowych związane z przyczynami takiego rozwiązania nie do wszystkich trafiają. Sypią się grube słowa na polskie lotnictwo i polski sztab, jako że pierwszy raz będziemy mieli do czynienia z sytuacją, gdy polski samolot nie będzie miał widocznej biało-czerwonej szachownicy.

Pierwszy raz od uzyskania niepodległości, dodajmy, bo szachownica powstała właśnie wtedy.

Szachownica była niegdyś obrócona o 90 stopni

Nawet gdy polscy piloci latali w barwach zagranicznych sił powietrznych, jak podczas II wojny światowej, malowali te szachownice. W wypadku służby w lotnictwie francuskim (1940 rok), a nawet radzieckim (lata 1944-1945) polskie samoloty miały ją na kadłubach. W ramach RAF Polacy malowali małą szachownicę na nosie samolotu, gdyż na kadłubie mieli kółka lotnictwa brytyjskiego. I tak była jednak widoczna dla Niemców, którzy utożsamiali ją z pilotami zdeterminowanymi, którzy chcieli ich rozerwać na strzępy za atak na Polskę z 1939 roku.

Jak-9 polskich pilotów w lotnictwie ZSRR z 1945 roku. Widać szachownicę
Jak-9 polskich pilotów w lotnictwie ZSRR z 1945 roku. Widać szachownicęAlan Wilson Wikimedia

Teraz jej nie będzie, o co toczy się spora awantura wśród tych, którzy do biało-czerwonej szachownicy są bardzo przywiązani. Nie akceptują wersji, że zmiana jest wymogiem współczesnego pola walki, na którym skuteczność działań i technologie przyćmiewają estetykę, symbolikę i powiewanie nimi. Ta dyskusja będzie zapewne trwała jeszcze długo, na pewno z nową siłą powróci, gdy polskie F-35 bez biało-czerwonych szachownic wzlecą w powietrze.

Szachownica to jeden z najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych symboli lotnictwa na świecie. Większość państw postawiła na symbolikę w postaci kół albo krzyży, natomiast Polska zdecydowała się na kwadrat podzielony na cztery części w kolorach flagi narodowej. Z obwódką w kolorach przeciwstawnych, dodajmy, chociaż nie zawsze nasze szachownice taki układ kolorów miały. Do 1921 roku pozbawiona była obwódek, a szachownica przedwojenna miała odwrotny układ białych i czerwonych kwadratów niż obecna. Zmieniono ten układ w 1993 roku, obracając kolory o 90 stopni. Wtedy, w 1993 roku też wzbudzało to kontrowersje jako niezgodne z tradycją, ale na mniejszą skalę. Nie było mediów społecznościowych i dyskusja nie przetaczała się z taką gwałtownością.

Stary odrzutowiec Jak-23 z lat pięćdziesiątych z polskiego lotnictwa. Szachownica ma odwrotne barwy niż obecna
Stary odrzutowiec Jak-23 z lat pięćdziesiątych z polskiego lotnictwa. Szachownica ma odwrotne barwy niż obecnawikimedia.orgWikimedia

Stefan Stec chciał mieć na kadłubie coś polskiego

Oryginalna szachownica ma bowiem czerwone pola w lewym górnym i prawym dolnym rogu. Ta oryginalność bierze się z godła osobistego polskiego pilota Stefana Steca, który w czasie pierwszej wojny światowej służył w lotnictwie Austro-Węgier. Każdy pilot malował wtedy takie godła, które dzisiaj są już także zarzucone, a przez wiele lat lotnictwa wojskowego doprowadziły do powstania wielu znakomitych wręcz koncepcji graficznych, niekiedy nawet małych dzieł sztuki. Samoloty miały imiona, godła, rysunki, domalowywano na nich hasła i symbole strąconych maszyn przeciwnika. Historia polskiej szachownicy pokazuje, że graficzne zapędy pilotów miewały niekiedy poważne konsekwencje.

Lwowiak Stefan Stec latał początkowo w samolocie rozpoznawczym Hansa-Brandenburg C.1 wraz z pilotem Karlem Heranem. Jako strzelec tego samolotu we wrześniu 1917 roku zestrzelił pod Monasterzyskiem koło Tarnopola na Ukrainie pierwszy samolot, rosyjski Nieuport. Potem przeniesiono go już do lotów na jednomiejscowym myśliwcu Albatros D.III z lotniska Romagnano na froncie włoskim. Austro-Węgry były państwem centralnym, sprzymierzonym z Niemcami. Toczyły wojnę na kilku frontach - wschodnim z Rosją, bałkańskim oraz alpejskim z Włochami. Polski pilot w lipcu 1918 roku wziął udział w dużej bitwie powietrznej nad jeziorem Garda, gdzie wraz z Friderichem Navratilem (urodzonym w Sarajewie) i wiedeńczykiem Franzem Peterem strącił włoski samolot Hanriot D.1. Przed końcem wojny posłał na ziemię jeszcze jedna włoską maszynę nad Cima Palon w Alpach.

Na swych samolotach malował biało-czerwoną szachownicę jako godło osobiste i zarazem wyróżniające jego samolot. W lotnictwie austro-węgierskim latali piloci z wielu miejsc Europy, byli tam Austriacy, Węgrzy, Czesi, Słowacy, Słoweńcy, Chorwaci, Ukraińcy, a Stefanowi Stecowi zależało, by poza czarnymi krzyżami austriackiego lotnictwa mieć na kadłubie coś, co pokaże, że za sterami siedzi Polak.

Kiedy w listopadzie 1918 roku wybuchły walki o Lwów, Stefan Stec na swym samolocie wykonywał loty do Krakowa i z powrotem po amunicję i zaopatrzenie. Bombardował i ostrzeliwał także pozycje ukraińskie. Kluczowy dla historii polskiego lotnictwa okazał się jednak jego lot do Warszawy tuż po ogłoszeniu przez Polskę niepodległości. Stec wiózł meldunek dla Piłsudskiego. Pojawienie się w Warszawie samolotu z walczącego Lwowa z wyraźnym symbolem biało-czerwonej szachownicy stało się niezwykle symptomatyczne, symboliczne. Zostało doskonale odebrane, a szachownica zyskała dużą popularność. Była idealna - prosta, piękna, w barwach narodowych, łatwa i szybka w malowaniu.

1 grudnia 1918 roku rozkazem nr. 38 Sztabu Generalnego Wojska Polskiego ustalono ją jako znak rozpoznawczy samolotów lotnictwa polskiego. Gdy powstańcy wielkopolscy w styczniu 1919 roku szturmem na lotnisko Ławica zdobyli sporo rozmontowanych kadłubów aeroplanów niemieckich, po zmontowaniu namalowali na nich duże szachownice, by pokazać je w locie mieszkańcom Poznania. Biało-czerwone szachownice w kolejnych latach walczyły już z bolszewikami i stały się symbolem, który rozpoznaje każdy na świecie.

"Wydarzenia": Wojskowe ćwiczenia na Mazurach. Polskim żołnierzom towarzyszą sojusznicy z NATOPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas