Chcemy wydać miliardy na Javeliny. A gdzie polskie pociski Moskit i Pirat?
Ministerstwo Obrony Narodowej i Agencja Uzbrojenia z wielkim uznaniem ogłosili, że rusza postępowanie na nabycie nowej partii kierowanych pocisków przeciwpancernych Javelin. W tym samym czasie polskie rozwiązania PPK Moskit oraz PPK Pirat dalej nie doczekały się zamówień oraz szerszego dofinansowania. Przedstawiamy możliwości tych systemów, historię ich prac, oraz to, dlaczego postawienie na nie może być ważne dla polskiej obronności.

Kolejne zagraniczne pociski przeciwpancerne w Wojsku Polskim
18 września amerykańska agencja Defense Security Cooperation Agency (DSCA), poinformowała o zatwierdzeniu polskiego zapytania ofertowego o możliwość zakupu kolejnej partii pocisków przeciwpancernych FGM-148F Javelin. Mowa tu maksymalnie o zakupie aż 253 moduły celowniczo-startowych LwCLU oraz 2506 pocisków. To ogromny kontrakt, który przy maksymalnej skali może sięgnąć kosztów 780 mln dolarów, czyli około 2,8 mld złotych.
Javeliny są jednymi podstawowych kierowanych pocisków przeciwpancernych w Wojsku Polskim. Wykorzystywane są chociażby przez Wojska Obrony Terytorialnej. Według niepotwierdzonych informacji mogą zostać także zintegrowane z wieżami ZSSW-30, umieszczanymi na najnowszych wersjach transporterów kołowych Rosomak oraz wozów bojowych Borsuk.
Obok Javelinów polska armia wykorzystuje także izraelskie pociski Spike LR, które produkowane są na licencji w zakładach Mesko w Skarżysku-Kamiennej. Oba mają niszczyć cele opancerzone np. czołgi w miarę bezpiecznej odległości dla żołnierzy. Oba mają funkcję fire-and-forget (strzel i zapomnij), choć Spike może być także prowadzony poprzez obserwację telewizyjną i aktualizację celu. Oba te pociski mają także zdolności top-attack (w Javelinie to podstawowy tryb uderzenia, w Spike opcja), gdzie pocisk leci wysoką trajektorią, aby uderzyć cel od stropu tj. "od góry", gdzie pancerz jest słabszy.
Tak duże zamówienia na kolejne kierowane pociski przeciwpancerne podyktowane są ciągłymi brakami w nasyceniu tej broni dla polskiego żołnierza. Jest to więc naturalna potrzeba i dobrze, że jest zaspokajana. Można jednak postawić pytanie, dlaczego niepolskimi rozwiązaniami. Szczególnie że w Polsce od kilku lat trwają pracę nad dwoma głównymi projektami kierowanych pocisków przeciwpancernych Moskit i Pirat.
PPK Moskit
Pocisk Przeciwpancerny Kierowany (PPK) Moskit to broń rozwijana przez Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia (WITU) od 2018 roku. Tworzony jest w dwóch wersjach: Moskit LR (statyczny na trójnogu lub montażu na wozach) i Moskit SR (naramienny). Pierwszy charakteryzuje się zasięgiem do 5000 m a drugi do 2500 m. Pocisk Moskita posiada tandemową głowicę kumulacyjną o przebijalności pancerza o ochronie równej 700 mm stali za pancerzem. Może działać w dwóch trybach, wystrzel i zapomnij oraz wystrzel i koryguj.
Przez większość czasu swoich prac WITU finansowała prace nad Moskitem z własnych środków. Pomocą mogły być, chociażby środki z Europejskiego Funduszu Obronnego, 1,5 miliona euro, które Instytut otrzymał w 2024 roku. Niemniej dalej była to kropla w morzu potrzeb. Obecnie PPK Moskit ma być zgłoszony do programu rozwojowego w ramach Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, jednak oczekuje na decyzje. Duży przełom w programie Moskit pojawił się we wrześniu 2024 roku, gdy podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach WITU podpisał z polskim przedsiębiorstwem WB Group porozumienie w zakresie prac badawczo-rozwojowych. Zakładano już wtedy możliwość poprawienia zarówno zasięgu, jak i przebijalności pancerza ppk Moskit, a także deklaruje chęć wyposażenia go w algorytmy autonomicznej selekcji celów czy sieciocentryczności.
To także wtedy dowiedzieliśmy się, że PPK Moskit miał osiągnąć 6. poziom gotowości technologicznej, czyli dokonano demonstracji prototypu technologii w warunkach zbliżonych do rzeczywistych. Jest to o tyle ciekawe, że według obowiązującej prawnie Decyzji Nr 116/MON Ministra Obrony Narodowej osiągnięcie 6. poziomu gotowości technologicznej upoważnia do rozpoczęcia prac badawczo-rozwojowych wraz z zamówieniem sprzętu wojskowego dla armii. Moskit jest więc w momencie, gdzie można byłoby zamówić dla żołnierzy partię, która pozwoliłaby nie tylko zapełnić zasoby uzbrojenia, ale także na bardzo istotne testy w użyciu. Niemniej do tej pory takiego zamówienia nie złożono. Nie byłaby to oczywiście broń tak w pełni doskonała, ale kluczem do rozwoju krajowych rozwiązań w dziedzinie uzbrojenia, jest właśnie wystawianie na jak najdokładniejsze testy, a takim może być przekazanie żołnierzom, aby usunąć część niedociągnięć wieku dziecięcego.
PPK Pirat
Pocisk Przeciwpancerny Kierowany Pirat to natomiast projekt Mesko SA i Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowe Telesystem-Mesko sp. z o.o, Wojskowa Akademia Techniczna, Zakład Produkcji Specjalnej Gamrat sp. z o.o oraz ukraiński KB Łucz opracowywany od 2014 roku. Wykorzystuje samonaprowadzanie półaktywne na cel podświetlony laserowo przez specjalny podświetlacz LPC-1. Pirat ma być lekkim i tanim rozwiązaniem, mogącym razić cele na odległość do 2500 m i osiągać przebijalność pancerza równą 500 mm stali. Co także ważne Pirat dalej ma być rozwijany z możliwością top-attack.

PPK Pirat przez lata był testowany na poligonach, a nawet znalazł się na wyposażeniu żołnierzy 12. Brygady Zmechanizowanej podczas ćwiczeń "Złamana Akcja" w czerwcu 2024 roku. Jednak do tej pory nie ma faktycznie jasnych deklaracji, czy Ministerstwo Obrony Narodowej ma zamiar zakupić tę broń. Niemniej sama decyzja o zakupie ma być uzależniona od opinii Sztabu Generalnego WP.
Wiceminister MON: chcemy polskich rozwiązań
Po ogłoszeniu decyzji o chęci zakupu kolejnych Javelinów wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk zapewnił w sieci, że w sprawie Moskita trwają dalsze prace i obrany został kierunek na pozyskanie tego systemu do armii. Co do Pirata to też pokładane są w nim nadzieje i wyrażana jest chęć ewentualnego pozyskania.
- Od lat nie przeznaczono środków na dokończenie MOSKITA. I to się zmienia i zmieni. Właściwe dyspozycje zostały wydane. Pamiętajmy też, że ten projekt musi być najpierw skończony, żeby polska armia mogła go kupić. To priorytet. Jednocześnie armia musi ćwiczyć i mieć zasoby do obrony państwa. Myślę, że wszyscy się tutaj zgadzamy. W ciągu kolejnych tygodni będę miał dobre informacje. Podobnie PIRAT. Projekt- nie produkt. Nic nie ucieszyłoby mnie bardziej niż kolejny polski produkt dla armii i później na eksport. MOSKIT zostanie dokończony. Oba te projekty są w fazie rozwojowej. PIRAT to PGZ. Jestem przekonany, że prace trwają. - odpowiedział na platformie X Cezary Tomczyk na pytania dziennikarza militarnego Bartłomieja Kucharskiego.
Komentarz
Mieć trzeba nadzieje, że te zapowiedzi zostaną zrealizowane. Niemniej chociażby sam Moskit nie musi zostać stricte dokończony, aby został już zakupiony. Nie chodzi oczywiście, aby kupować wszystko tylko dlatego, że jest krajowe, ale taki zakup w ramach prac badawczo-rozwojowych Moskita i Pirata mógłby przyspieszyć ich rozwój lub pomóc wypracować decyzje co do ich szybszego pozyskania bądź wydłużenia lub nawet potrzebnych zmian w pracach.
Symboliczne też jest, że nawet przy takich naciskach i chęci to jeden z największych kontraktów na kierowane pociski przeciwpancerne dla Wojska Polskiego trafił do zagranicznych systemów. I jak zauważa komentator Dawid Kamizela, sam ten kontrakt w maksymalnej wersji jest prawie trzy razy większy niż możliwa kwota na wszystkie prace badawczo-rozwojowe armii w 2026 roku (2,8 mld do 1 mld złotych). A stan tych kwot na finansowanie własnych technologii uzbrojenia utrzymuje się już od lat.
To poniekąd pokazuje, dlaczego dziś Moskit i Pirat dalej nie są projektami doprowadzonymi do końca, a w ramach szybkiej potrzeby zapełnienia magazynów uzbrojenia kupuje się za granicą, wpędzają się w koło zabierania miejsca i pieniędzy na rozwój własnych zdolności.