Ciężki sprzęt i ćwiczenia do wieczora. Defilada 15 sierpnia od kulis

Gorące powietrze z mocarnych silników, harmider różnych komend oraz ciągły turkot gąsienic. To obecna atmosfera w bazie 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, do której z całego kraju zjechały różne czołgi, armatohaubice czy wyrzutnie, które 15 sierpnia zostaną pokazane w defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego. Redakcji Geekweeka udało się z bliska zobaczyć ćwiczenia do tego wydarzenia. Rozmawialiśmy z żołnierzami o przygotowaniach oraz ich niezwykłych maszynach, wśród których znajduje się prawdziwy unikat.

Przygotowania do defilady Wojska Polskiego

W największej defiladzie Wojska Polskiego weźmie udział aż 220 pojazdów lądowych. 15 sierpnia na Wisłostradzie będziemy mogli wypatrzyć m.in. czołgi Leopard 2, M1 Abrams, K2 Black Panther, armatohaubice K9, AHS Krab, czy transportery Rosomak z najnowszą polską wieżą ZSSW-30. To okazja do zobaczenia, jak dużą modernizację przechodzi Wojsko Polskie.

Reklama

Jednak zanim ten nowoczesny sprzęt pojedzie w defiladowym szyku, jego załoganci trenują występ w bazie 1. Warszawskiej Brygady Pancernej w Wesołej. Teraz w żadnym innym miejscu nie ma takiego skupiska najróżniejszego sprzętu naszej armii.

Redakcja GeekWeeka mogła z bliska zobaczyć przygotowania do defilady 15 sierpnia, dzięki Media Day zorganizowanego przez rzecznika 1. Warszawskiej Brygady Pancernej kapitana Jacka Piotrowskiego. Ten dzień pokazał nam namiastkę ogromnej pracy, włożonej w organizację najważniejszej imprezy wojskowej w Polsce.

Czołgi jadą na szpicy

Już przechodząc obok bazy 1. Warszawskiej Brygady Pancernej słychać nieustanne warkoty silników. Mijając bramę wejściową, wszystko jeszcze wydaje się spokojne. Atmosfera zmienia się, gdy wchodzimy na teren parku technicznego.

Tam od razu widać zaparkowane pojazdy, z których wyróżniają się wyrzutnie rakietowe HIMARS i K239 Chunmoo. Stoją przy pasie, na którym żołnierze ćwiczą swoje przejazdy. Widać na nich linie, wyznaczające wymiary jezdni na Wisłostradzie.

Na pierwszy ogień w pokazie dla mediów jadą M1A1 Abrams, które są swoistym oczkiem w głowie "Jedynej Pancernej". To najcięższe i najlepiej chronione czołgi naszej armii, ze sławnymi silnikami turbinowymi. Od razu słychać ich charakterystyczny świst jak przy starcie samolotu odrzutowego. Na ich czele jedzie maszyna nazwana Sitek-21, na cześć żołnierza 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, który w tym roku zginął podczas służby na granicy z Białorusią.

Polscy i koreańscy bogowie wojny

Gdy Abramsy wykonały swoje trzy przejazdy, na pasie ustawiają się armatohaubice K9A1, zakupione od Korei Południowej. To największe gabarytowo maszyny, które pojawią się na defiladzie 15 sierpnia. Ustawione w szeregu wyglądają jak idealne zobrazowanie siły, która może obrócić w złomowisko całe fortyfikacje.

- Armatohaubica K9A1 posiada pięcioosobową załogę i potrafi strzelać na odległość aż do 40 kilometrów standardowymi pociskami - wskazuje kapral Piotr z 18. Pułku Artylerii.

Po K9 pojawia się jego polski bliźniak, który jest coraz bardziej rozpoznawalny - AHS Krab. Maszyna niczym nie ustępuje swojemu koreańskiemu odpowiednikowi, zdobywając coraz większą renomę. Sama polska konstrukcja wywodzi się po części z armatohaubicy K9.

- AHS Krab i K9 to bliźniacze maszyny, jeśli chodzi o podwozie. W polskiej konstrukcji na licencji produkuje je Huta Stalowa Wola. Natomiast inny jest system wieżowy - wskazuje kapral Piotr.

Balet z czołgami

Przejazdy są poszeregowane pod kątem pojazdów. Dzielone one są na grupy, które jadą osobno. Wszystko, aby zachować dynamikę działania i nie wprowadzać zamieszania podczas treningu. W Wesołej załoganci ciężkich pojazdów wyrabiają podstawowy rytm i szyk defiladowy, który jeszcze dokładniej przećwiczą na prawdziwej Wisłostradzie przed 15 sierpnia.

Każdy przejazd wygląda jak pewna forma baletu. Wszystko jest robione tak, aby było ze sobą zsynchronizowane, w idealnych odstępach i równym tempie. Czuć, że wszyscy załoganci i żołnierze kontrolujący przejazd dążą do wręcz nieosiągalnej perfekcji. Dlatego niektóre treningi potrafią trwać nawet do wieczora.

Unikat na całą defiladę

Gdy Kraby jeszcze przejeżdżają, spotykam się z st. kapralem Dawidem, dowódcą systemu minowania narzutowego Baobab-K. To jeden z najnowszych systemów uzbrojenia w Wojsku Polskim, którego dostawy rozpoczną się dopiero w 2026.

Baobab-K może nie przykuwa od razu uwagi jak Abrams czy Krab, jednak zapewnia niezwykle istotną zdolność dla naszej armii - szybkie rozstawiania min. Warto pamiętać, że doświadczenia z Ukrainy pokazują, że skuteczna obrona jest wręcz uzależniona od sprawnego i szybkiego rozłożenia min.

Baobab-K pozwala w krótkim czasie rozłożyć pole o zagęszczeniu do 600 min przeciwpancernych MN-123 na powierzchni 1800x180 metrów. Całe przeładowanie zestawu luf wyrzucających miny zajmuje tylko 30-40 minut. Niewątpliwie cieszy też fakt, że to w pełni polska konstrukcja powstała na platformie ciężarówki Jelcz 8x8.

- Istotnym elementem wozu Baobab-K jest fakt, że dzięki swojemu systemowi operacyjnemu może pokazywać dowódcy rozkład pola minowego. Przy tym przesyła te informacje do innych sojuszniczych pojazdów, aby nie najechały na miny. Oprócz tego dowódca wozu Baobab-K sam może odpowiednio zaprogramować miny tak, aby dezaktywowały się po jakimś czasie, unikając postronnych ofiar. Ta konstrukcja to prawdziwy przeskok technologiczny w porównaniu do naszych poprzednich systemów minowania narzutowego - podsumowuje st. kapral Dawid.

Przeskok po dawnej armii

Po pokazie dynamicznym udajemy się na plac, gdzie składowane są czołgi, które wezmą udział w defiladzie. Są tu wspomniane: Abramsy M1A1 FEP z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, Leopardy 2PL z 10. Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa i K2GF Black Panther z bazy w Morągu 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej. Załoganci wykonują przy nich ostatnie poprawki.

Udaje mi się porozmawiać z kapralem Kacprem, odpowiadającym za obsługę czołgu K2. Zanim rozpoczął służbę na południowokoreańskiej konstrukcji, służył jeszcze m.in. na poradzieckim T-72. Sam stwierdza, że wręcz nie ma co porównywać tych dwóch maszyn, bo przeskok między nimi jest jak przejście z Łady na Mercedesa AMG. Zwłaszcza w aspekcie systemów kontroli pola walki, które zapewniają znacznie lepszy obraz sytuacyjny.

- K2 może wystrzelić 10 pocisków na minutę. Do tego dochodzi duża moc z silnika Doosan o mocy 1500 koni, który potrafi rozpędzić czołg do 50 km\h w terenie. W połączeniu z mniejszą wagą niż inne czołgi w naszej armii sprawdza się na, powiedziałbym, trochę bardziej bagnistym terenie Warmii i Mazur. Cały czas ćwiczymy na czołgach K2 i pogłębiamy o nich wiedzę, gdyż to nowy sprzęt, który jeszcze przyjmujemy do jednostki - wskazuje kapral Kacper.

Abrams, Leopard i K2. Który czołg lepszy?

Widząc mieszaninę trzech typów czołgów z różnych jednostek, pytam, czy załoganci porównują swoje maszyny. Jak można się domyślić, każdy uważa, że to akurat jego czołg jest królem bitwy.

- Tu jest trochę takiego przekomarzania się, pomiędzy nami. Żaden czołgista nie przyzna oczywiście, że jego czołg jest w jakimś stopniu gorszy niż kompana z innej jednostki. Ja stwierdzam, że K2 to w tej chwili nasz najlepszy czołg — podsumowuje kapral Kacper.

Takie nastawienie pokazuje istotny element modernizacji naszych sił zbrojnych. Żołnierze po przeszkoleniu faktycznie zżywają się z nowymi maszynami, szczególnie po przejściu ze starszych typów uzbrojenia. A to bardzo dobra rzecz.

Jednak gdy mogą istnieć batalie o najlepszy sprzęt, zebrani żołnierze dalej utrzymują poczucie solidarności. Ich praca przed defiladą jest jednym z pokazów skoordynowania Wojska Polskiego.

- Czy ktoś służy na Krabie, czy K9 to nikt nie patrzy na siebie z góry. Jesteśmy wspólną pięścią tej armii - wskazuje kapral Piotr, dodając perspektywę artylerzystów z 18. Pułku Artylerii.

Żołnierze ćwiczący do defilady 15 sierpnia mogą także odczuwać solidarność przez pogodę, która wszystkich dotyka tak samo. Słońce daje się we znaki, a w połączeniu z rozgrzanymi silnikami ciężkich maszyn tworzy to, jak mówią sami wojskowi "saunę". Będąc już na krótki rękaw, pot nie schodzi ze skóry, co daje inną perspektywę wysiłku w pełnym umundurowaniu.

Niemniej bez względu na to, czy świeci słońce, czy pada deszcz, żołnierze pracują, aby defilada 15 sierpnia przebiegła perfekcyjnie. Niezależnie czy mowa o ćwiczeniu swojej defiladowej postawy i prowadzenia, przygotowaniu wozów aby były jak sprowadzone z fabryki, czy kontrolowaniu przejazdów, każdy przygotowując przejazd defiladowy stara się dać z siebie wszystko. Wzmacnia to szacunek do żołnierzy, których efekt pracy będzie można zobaczyć 15 sierpnia na największej defiladzie Wojska Polskiego w tym roku.

***

Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie. 

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy