Ukraińcy czekali na nie rok. Nowe pociski zawodzą na froncie
Według najnowszych doniesień pociski GLSDB z USA, na które Ukraina czekała rok, nie sprawdzają się w warunkach wojny. Wskazuje na to jeden z amerykańskich podsekretarzy Pentagonu, zdradzając, że problemem są rosyjskie środki walki elektronicznej.
Pociski GLSDB nie zdają egzaminu na Ukrainie
GLSDB (Ground-Launched Small Diameter Bomb) to specjalne pociski rakietowe dalekiego zasięgu do wyrzutni amerykańskiej konstrukcji. Ukraińcy jako pierwsi dostali je do swojego arsenału. Okazuje się jednak, że pociski, które na Ukrainie pojawiły się w lutym br., mają być wręcz bezużyteczne.
Wskazał na to William LaPlante, podsekretarz Pentagonu ds. zakupów podczas konferencji Global Security Forum. Zdradził, że jedna z amerykańskich broni wysłanych na Ukrainę okazała się niewypałem po przetestowaniu w boju. Mimo że nie powiedział, o jaką broń konkretnie chodzi, spekuluje się, że mowa właśnie o pociskach GLSDB.
- Pewna firma, nie powiem która, wpadła na naprawdę fajny pomysł, aby wziąć broń powietrze-ziemia i zrobić jej wersję wystrzeliwaną z ziemi jako broń dalekiego zasięgu. Chcieli to zrobić tak szybko, jak tylko mogli. Pozwoliliśmy ją przetestować w naszym kraju tylko pod kątem bezpieczeństwa... a testy operacyjne już nie wymagały współpracy z Rosjanami. Tę broń wysłaliśmy do Ukraińców. Nie sprawdziła się. Nie sprawdziła się z wielu powodów, w tym z powodu środowiska EMI [zakłóceń elektromagnetycznych], w tym po prostu przez warunki walki przy jej wykorzystaniu, TTP (taktyki, techniki i procedur), DOTML (doktryny, organizacji, szkolenia i materiałów), po prostu nie sprawdziła się w warunkach bojowych. A co się dzieje, gdy wysyłasz coś ludziom w walce o ich życie, a to nie działa? Spróbują tego z trzy razy, a potem po prostu odłożą to na bok. Tak też się stało - pełna wypowiedź Williama LaPlante.
Pociski GLSDB na Ukrainie
Jak podaje portal The War Zone jeżeli brać pod uwagę tylko publicznie dostępne informacje, opis podany przez amerykańskiego sekretarza pasuje tylko do pocisków GLSDB. To projekt firmy Boeing, który powstał w kooperacji ze szwedzkim Saabem. Bazuje na bombie lotniczej SDB, którą przerobiono tak, aby wystrzeliwać je z wyrzutni HIMARS i M270 MLRS. W podstawowej wersji GLSDB łączy w sobie ładunek wybuchowy GBU-39/B oraz silnik rakietowy M26, czyli napęd amerykańskich pocisków kalibru 227 mm.
Po wystrzeleniu z systemu artylerii rakietowej silnik M26 wynosi bombę na znaczną wysokość, aby następnie poszybować do celu z wykorzystaniem systemu GPS i nawigacji inercyjnej. GLSDB ma dzięki temu zasięg aż 150 km. Dla porównania standardowe pociski do systemów HIMARS na Ukrainie mają zasięg 70 km, przy ładunku wybuchowym mniejszym aż o 25%.
Dodatkowo opis pasuje także do historii wysłania pocisków GLSDB na Ukrainę. Towarzyszyły im liczne opóźnienia po zapowiedzi wysyłki w lutym 2023 ze względu na wymagane testy. Wcześniej bowiem żadna armia nie zaimplementowała tej broni. Jednak jak na swoją specyfikę, pociski GLSDB względnie szybko trafiły w ręce ukraińskich żołnierzy.
Zmora naprowadzania GPS
Co ciekawe faktycznie od pierwszych poszlak nt. użycia tej broni przez Ukraińców na froncie nie pojawił się praktycznie żaden dowód ich regularnego wykorzystywania. LaPlante wyszczególniając rosyjskie zakłócenia elektromagnetyczne jako jeden z powodów fiaska pocisków, sugeruje dosyć wysokie możliwości Rosjan w walce elektronicznej. Wiadomo, że aktualnie górują w tym aspekcie nad Ukraińcami a same państwa NATO zwracają uwagę, że w ewentualnym konflikcie może być to as w rękawie Moskwy.
Pociski GLSDB opierając się na nawigacji GPS, są więc jednym z celów takiego zagłuszania. Bazując tylko na nawigacji inercyjnej, wyliczającej miejsce trafienia na bazie m.in. prędkości czy pozycji mniejszy, ładunek jak GLSDB może znacząco chybić celu.
Ważnym elementem jest także tor lotu takiego pocisku jak GLSDB. Podczas szybowania jest on znacznie wolniejszy niż np. pocisk GMLRS, który wykorzystuje podobny układ nawigacji GPS+system inercyjny. Sprawia to, że jest wystawiony znacznie dłużej na działania systemów walki elektronicznej, co może zwiększać prawdopodobieństwo efektywnego zakłócenia. Bardzo możliwe też, że czkawką odbiły się przyspieszone testy pocisków GLSDB. Sam przypadek tych pocisków stanowi swoiste przypomnienie, że nawigacja oparta na GPS ma swoje negatywne konsekwencje.