Pojechał na wycieczkę, został pobity i okradziony. Pozwie Google

Jedziesz na wycieczkę, ufasz nawigacji, kończysz pobity i okradziony. To już kolejna taka sytuacja, gdy turysta został źle poprowadzony przez aplikację i wpadł przez to w kłopoty. Teraz poszkodowany podróżnik zdecydował się pozwać Google. I nie jest jedyny.

Aplikacja Google Maps
Aplikacja Google Mapsalessio_merighiPixabay.com

Korzystanie z nawigacji jest w dzisiejszych czasach bardzo rozpowszechnione. System ma ułatwiać orientowanie się w terenie i sprawne dotarcie do celu, szczególnie przydaje się to w obszarze, w którym nigdy wcześniej nie byliśmy. Wiele osób wybierając się w podróż do innego miasta czy kraju, np. wypożycza samochód i korzysta właśnie ze wskazań, jakie podaje nawigacja.

Tak samo zrobił turysta ze Stanów Zjednoczonych, 55-letni Walter Fischel. Skończyło się to dla niego fatalnie. Z tego powodu zdecydował się pozwać Google. O co chodzi w tym przypadku?

Google Maps źle poprowadziła turystę

Mężczyzna wyruszył w podróż do Afryki Południowej. Wylądował w Kapsztadzie, wynajął na lotnisku auto i wpisał w Mapy Google cel swojej podróży, czyli Simon's Town nad zatoką False Bay. Mapy Google do ustalenia położenia i wytyczania trasy korzystają z wielu danych, jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.

Tak było właśnie tym razem. Nawigacja, zamiast pokazać najszybszą i najprostszą drogę z lotniska do Simon's Town, która prowadziła przez autostradę i zajmuje nieco ponad godzinę, wyprowadziła Fischela na manowce. System w samochodzie zasugerował bowiem przejazd przez leżącą na południe od lotniska dzielnicę Nyanga. Dlaczego skończyło się to tragicznie?

Google Maps bywa bardzo pomocne, ale może też niekiedy wpędzić w kłopoty. Nawigacja czasem źle kieruje podróżnych.
Google Maps bywa bardzo pomocne, ale może też niekiedy wpędzić w kłopoty. Nawigacja czasem źle kieruje podróżnych.INTERIA.PL

Mapy Google wyprowadziły kierowcę na manowce

Problem w tym, że Nyanga to mało przyjazna dzielnica - typowe afrykańskie slumsy. Od 1946 roku, czyli od momentu jej założenia, jest uznawana za najbiedniejszą i najbardziej niebezpieczną część aglomeracji. Gdy tylko Fischel wjechał w ciasne uliczki między tysiącami skleconych z blach, opon i desek bud, został zatrzymany i zaatakowany.

Mężczyzna został pobity, postrzelony w twarz i obrabowany ze wszystkiego, co posiadał. Jak przekazuje iol.co.za, rzecznik policji FC van Wyk powiedział w czwartek, że w związku z wydarzeniem nikt nie został aresztowany z zarzutem usiłowania morderstwa. Fischel natomiast przekazał, że w związku z sytuacją przygotowuje pozew dla firmy Google: "Zdecydowanie składam pozew i nastąpi to już wkrótce. Nadal jestem wyczerpany fizycznie i psychicznie" - skwitował poszkodowany. I nie jest jedyny.

Sypią się pozwy dla Google. Chodzi o błędne działanie nawigacji

Jak wyjaśnia Google, mapy znajdują drogę na podstawie takich źródeł, jak GPS, Wi-Fi czy stacje bazowe. Często jednak mimo prawidłowych ustawień Google Maps źle pokazuje lokalizację. To może, jak w przypadku wspomnianego Amerykanina, prowadzić do tragedii. Niestety, podobny scenariusz zdarzył się także innym osobom - one również zdecydowały się na wystosowanie pozwu.

Przykładowo, we wtorek Jason i Katharine Zoladz z Los Angeles pozwali giganta z Mountain View po tym, jak na początku roku zostali zaatakowani niemal w tym samym miejscu, co Fischel, podaje PAP. Scenariusz był niemal identyczny - nawigacja skierowała ich do celu przez dzielnicę Nyanga.

Para oskarżyła platformę, że Mapy Google skierowały ją do dzielnicy, która jest znana z licznych brutalnych napaści bandytów na turystów. W pozwie przekazano, że gigant technologiczny był również od dawna świadomy takiego stanu rzeczy, bo do firmy wielokrotnie spływały ostrzeżenia w tej sprawie od amerykańskich i lokalnych urzędników.

- Traktujemy bezpieczeństwo kierowców bardzo poważnie i obecnie analizujemy pozew - skomentował sprawę rzecznik Google w rozmowie z "New York Post".

Legenda o potworze z Loch Ness wciąż żywaDeutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas