Największy zbrodniarz Auschwitz. "Ja również miałem serce"

Karol Kubak

Karol Kubak

Aktualizacja

Rudolf Höß był jednym z największych zbrodniarzy II wojny światowej. To on wprowadził cyklon B, za jego kadencji w obozie zamordowano lub zmarło z głodu kilka milionów ludzi. Do końca swojego życia był zagorzałym nazistą. A miał zostać… księdzem.

Rudolf Höss, komendant obozu koncentracyjnego i zagłady z Auschwitz
Rudolf Höss, komendant obozu koncentracyjnego i zagłady z AuschwitzEast News

Zacznijmy od tego, że Rudolfów "Hesów" było dwóch. Rudolf Walter Richard Heß (Rudolf Hess) był trzecim po Adolfie Hitlerze i Hermannie Göringu najważniejszym człowiekiem w III Rzeszy w latach 1933-1941. Wstrząśnięty klęską Niemiec podczas Wielkiej Wojny stał się bliskim współpracownikiem Hitlera wkrótce po jego poznaniu. Był jednym z jego najwierniejszych towarzyszy, pomagał mu budować pozycję w partii i rozszerzać jej wpływy. W trakcie wojny jego wpływ zaczął maleć. Aby odbudować pozycję (którą zaczął mu odbierać jego ambitny zastępca Martin Bormann) postanowił samodzielnie odbyć lot do Wielkiej Brytanii, aby negocjować zawieszenie broni. Został jednak aresztowany, a Führer uznał go za zdrajcę.

Rudolf Franz Ferdinand Höß (pisownia alternatywna: Höss lub Hoess) również zapisał się na kartach II wojny światowej jako SS-Obersturmbannführer i nazistowski zbrodniarz, ale przede wszystkim najdłużej panującym komendantem w niemieckim nazistowskim obozie zagłady Auschwitz.

Rudolf Höss miał zostać kapłanem, trafił do służby w SS

Rudolf Franz Ferdinand Höß urodził w Baden-Baden, niemieckim uzdrowisku, które zyskało popularność już pod koniec XVIII w. Ze względu na pobyt gości z wyższych sfer do kurortu przylgnęło miano "letniej stolicy Europy". Wychowywał się w rodzinie katolickiej, co początkowo miało rzutować na jego przyszłe życie. Jego ojciec Franz Höss z powodu odniesionych ran po zakończeniu służby wojskowej zajął się prowadzeniem przedsiębiorstwa handlującego kawą i herbatą, odziedziczonym przez żonę po rodzicach. Niedługo po urodzinach syna złożył śluby, że pierworodnego syna przeznaczy do stanu kapłańskiego.

Być może wszystko potoczyłoby się tym torem, gdyby nie wydarzenie z 1912 r. Wówczas pchnął swojego kolegę, który spadł ze schodów, w konsekwencji czego doznał złamania kostki. Młody Rudolf wyznał winę spowiednikowi, który odwiedził rodzinę. Kolejnego dnia surowy ojciec (wg zeznań nigdy nie bił dzieci) zażądał od syna wyjaśnień. Złamanie tajemnicy spowiedzi niezwykle wstrząsnęło chłopcem.

Niedługo później pojawił się kolejny ważny zwrot w jego życiu. Gdy miał 15 lat jego ojciec zmarł. Górę wzięły jego zainteresowania wojskowością, a udział w I wojnie światowej (zajmował się rannymi) przekonał go, że chce związać się z karierą wojskową. Tak ostatecznie trafił do 21 Pułku Dragonów Badeńskich. Tego samego, w którym służyli jego dziadek i ojciec. Walczył w Turcji, Mezopotamii i Palestynie. W 1917 r. zmarła jego matka. Po powrocie z wojny pojawił się ze strony jego rodziny nacisk, aby spełnił wolę ojca i został kapłanem. Ten jednak całkowicie odciął się od rodziny i temat uznał za zamknięty, a ścieżkę zawodową za obraną. Został żołnierzem.

W późniejszych latach uczestniczył w kolejnych walkach i dostawał odznaczenia. W 1922 r. wziął udział w spotkaniu, podczas którego przemawiał przyszły przywódca III Rzeszy. Po jego wysłuchaniu Hoess zapisał się do NSDAP. Przed rozpoczęciem II wojny światowej nawiązał kontakt ze Związkiem Artamanów, którego celem było wyparcie polskich chłopów z terenu Niemiec. Ideologicznym spadkobiercą Związku Artamanów było SS (Schutzstaffel), którego członkiem przyszły komendant Auschwitz został w 1934 r. Tam poznał bliżej Heinricha Himmlera, który zaproponował mu aktywną służbę w formacjach „politycznej gotowości” (późniejszych oddziałach bojowych SS-Verfügungstruppe i oddziałach wartowniczych obozów koncentracyjnych SS-Totenkopfverbände)

Kariera w obozach koncentracyjnych

Zanim został przydzielony do Auschwitz, Rudolf Hoess uczył się postępować z więźniami w Dachau, a następnie Sachsenhausen. Ostatecznie został poproszony o zaopiniowanie lokalizacji nowego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie następnie został komendantem. To on przyjmował pierwszych więźniów. To również on odpowiada za zainstalowanie napisu nad bramą: "Arbeit macht frei". Tę frazę zapamiętał z Dachau, a była ona popularna w kręgach narodowosocjalistycznych przed wojną. Niemcy wykorzystywali hasło w programach zwalczania masowego bezrobocia. Höß służył w obozie do 1 grudnia 1943 r. W tym czasie osobiście nadzorował masowe egzekucje przez gazowanie, które rozpoczęły się w 1941 r., a w kolejnym roku z użyciem cyklonu B.

Choć wszelkie rozkazy starał się wykonywać skrupulatnie, to największą uwagę poświęcał odpowiedniemu przygotowaniu swojego domu, który był zlokalizowany w północno-zachodnim narożniku obozu. Od miejsca największych zbrodni w historii ludzkości Hößa, który mieszkał tam wraz z żoną Hedwig i piątką dzieci, oddzielał wysoki mur i drzewa. Ogród, w którym bawiły się Klaus, Heidetraud, Brigitte, Hans-Jürgen i Annegret znajdował się w odległości tylko nieco ponad 100 metrów od komina najbliższego krematorium.

Beztroskie życie Hössów. "Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego ojca"

Z perspektywy czasu ten dysonans jest wprost niewyobrażalny. Tuż obok największych zbrodni ludzkości rodzina Hössów wiodła radosne życie. Dzieci bawiły się ze swoimi żółwiami o imieniu Jumbo i Dilla, kotami, dwoma dużymi dalmatyńczykami, a także jeździły konno czy pływały w pobliskiej rzece. – Mieliśmy mały basen na podwórku. A moja mama miała piękny domek ogrodowy z kwiatami. Uwielbiała kwiaty – powiedziała Brigitte Höss w wywiadzie opublikowanym w The Guardian w marcu 2024 r. Brigitte zmarła w październiku 2023 r. Wywiadu udzieliła dwa lata przed swoją śmiercią.

W tym samym wywiadzie wspominała, że w weekend nie musiał chodzić do "pracy". Ten czas spędzał z rodziną. - Był wspaniałym tatą. W niedzielę palił cygaro w całym domu. Jedliśmy śniadanie, obiad lub kolację, jak miła rodzina. Nawet nie wiedzieliśmy, czym tak naprawdę się zajmuje – opisywała córka Rudolfa Hössa, która była ostatnią osobą pamiętającą, jak wyglądało życie w willi w Auschwitz. Gdy tam trafiła, miała 7 lat. Wiedziała jednak, że ludzie, którzy pracowali w willi i ogrodzie, byli więźniami obozu.

Wspominała także, że jej ociec był "cudowną, absolutnie cudowną osobą. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego ojca. […] Zawsze nas przytulał. Wieczorem dawał nam buziaka i mówił: ' Schlaf schön Nacht meine Kinder' [Śpijcie dobrze moje dzieci]". Brigitte prawdopodobnie do końca życia nie mogła, a może po prostu nie chciała uwierzyć, że jej ociec jest odpowiedzialny za śmierć ponad miliona osób.

Nie wszystkie dzieci zbrodniarza pasowały jednak do obrazka niewinnych ofiar systemu. Najstarszy syn Rudolfa, Klaus, należał do Hitlerjugend i wyraźnie sprawiało mu zadawanie innym bólu. Okładał pejczem więźniów, których spotykał na konnej przejażdżce, wjeżdżał w nich, czy strzelał z procy i wiatrówki.

Wspomnienia Rudolfa Hössa pokazują, że nie dopuszczał on do siebie grozy swoich czynów. Nazwał eksterminację Żydów "błędem" spowodowanym wykonywaniem rozkazów na podstawie błędnej ideologii, a nie zbrodnią.

Niech ogół społeczeństwa nadal uważa mnie za krwiożerczą bestię, okrutnego sadystę, masowego mordercę milionów istot ludzkich: ponieważ masy nigdy nie mogłyby sobie wyobrazić komendanta Auschwitz w żadnym innym świetle. Nigdy nie zrozumieją, że ja również miałem serce. 
Pisał Höss

Ostatecznie Rudolf Höss został powieszony na terenie obozu 16 kwietnia 1947 r., a dom po Hössach trafił do rąk prywatnych. Zabudowania tuż przy obozie przez lata były zamieszkałe przez ludzi, którzy żyli w cieniu niewyobrażalnie bolesnej historii. Willa Hössów została sprzedana w 2024 r. amerykańskiej organizacji pozarządowej.

Źródła: CNN, The Guardia, Wikipedia

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Życie w cieniu KL AuschwitzAFPTV AFP