Plemiona izolowane na skraju wyginięcia w ciągu dekady. Komu stoją na drodze?
Na świecie żyje przynajmniej 196 plemion izolowanych, czyli takich, które unikają kontaktu ze światem zewnętrznym. Mimo wysiłków podejmowanych przez państwa i organizacje ochrony praw człowieka niemal wszystkie te grupy są zagrożone wyginięciem. Tereny ich zamieszkania, głównie w dżungli w Ameryce Południowej, są łakomym kąskiem dla korporacji przemysłowych, wydobywczych czy wycinkowych. Czy wkrótce one wyginą?

Spis treści:
- Nie tylko Sentinelczycy. Dlaczego plemiona nie chcą się kontaktować?
- Większość plemion izolowanych zagrożonych wyginięciem. Trwa "ciche ludobójstwo"
- Są zmuszani do kontaktu. Co dalej będzie z plemionami izolowanymi?
Nie tylko Sentinelczycy. Dlaczego plemiona nie chcą się kontaktować?
Plemiona izolowane w większości zamieszkują Amerykę Południową - Boliwię, Brazylię, Kolumbię, Ekwador, Paragwaj, Peru i Wenezuelę, a także Indonezję i Indie (słynną wyspę Sentinel Północny). Są to społeczności, które wybrały izolację od reszty świata, czyli od wszystkich innych społeczności. Nie wchodzą dobrowolnie w żadne interakcje z innymi ludźmi, choć z definicji nie wyklucza to okazjonalnych kontaktów, w tym z sąsiadującymi plemionami. Często ich styl życia zatrzymał się w jakimś momencie przeszłości i nie rozwijał tak jak w innych grupach. Może więc być tak, że plemię używa łodzi i łuków, ale nie nauczyło się czytać ani pisać oraz nie korzysta z żadnych wytworów cywilizacji technologicznej, może z wyjątkiem znalezisk, które wyrzuciło na brzeg morze.
Eksperci uważają, że chęć izolacji całych plemion może wynikać z trudnych przeżyć w przeszłości. Gdy społeczność została np. zaatakowana i ograbiona przez przybyszów spoza plemienia, jego członkowie postanowili więcej nie ryzykować kontaktów i pozostać w izolacji. W wielu przypadkach można tylko zgadywać, co się stało. Sentinelczycy, bodaj najbardziej agresywne z izolowanych plemion, mające na koncie morderstwa przybyszów, w tym także misjonarzy, atakują każdego, kto się zbliży. Nie można się z nimi w żaden sposób porozumieć, gdyż badacze nie rozumieją ich języka, a ci i tak nie są skorzy mówić ani ujawniać sekretów plemiennych. W przeszłości doszło prawdopodobnie do tylko jednej pokojowej interakcji, gdy przybysze przywieźli łodzią dary, w tym orzechy kokosa, a te zostały przyjęte.
W historii plemienia mogły też zapisać się takie wspomnienia, jak choroby przyniesione przez obcych lub inne nowości, które zaburzyły wcześniejsze więzi grupy, mogły godzić w wierzenia, system społeczny, język etc. Niektóre plemiona niekontaktujące się przestały takimi być po czasie i nawiązały kontakt z "cywilizacją", pozwoliły na edukację swoich dzieci, a nawet zaczęły korzystać z prądu. Inne pozostają nieufne wszystkiemu, co obce. Grupy te w większości prowadzą łowiecko-zbieracki tryb życia, są samowystarczalne i niczego nie potrzebują od ludzi z zewnątrz. Niestety, w drugą stronę to nie działa.
Powstały co prawda akty prawne chroniące rdzenne, izolowane społeczności m.in. w Brazylii czy w Sentinelu Północnym, jednak korupcja i dość luźne podejście do przepisów prawa przez korporacje w krajach Ameryki Południowej sprawiają, że plemiona te może czekać unicestwienie. Komu one stoją na drodze?
Większość plemion izolowanych zagrożonych wyginięciem. Trwa "ciche ludobójstwo"
Antropolodzy kultury czy etnolingwiści rzecz jasna interesują się plemionami izolowanymi, ale nie będą ich badać w sposób naruszający ich prawa czy zakłócający ich tryb życia. Wynika to bezpośrednio z etyki zawodowej. Żaden cywilizowany kraj nie pozwoli też porywać członków tych społeczności, by prowadzić na nich badania naukowe czy umieszczać w cyrkach lub w pokazach osobliwości - choć jeszcze na początku XX wieku można by się tego było spodziewać.
Nieco mniej skrupułów mają niektórzy chrześcijańscy misjonarze. W lipcu pisaliśmy o misjonarzach, którzy wręczyli elektroniczne gadżety plemionom izolowanym w Brazylii, aby je nawracać. Snuliśmy tam rozważania m.in. na temat tego, czy powinno się nieść kaganek oświaty i zaszczepiać cywilizację technologiczną wśród tych grup oraz czy jest to etyczne, czym jest syndrom białego zbawcy, a także dlaczego nazwy takie jak "dzikie plemiona" czy "tubylcy" nie są najlepszymi określeniami.
Tymczasem ukazał się nowy raport, który przypomina o jeszcze większym - bo już stricte egzystencjalnym - zagrożeniu dla plemion izolowanych. To obszerny dokument Uncontacted Indigenous Peoples: at the Edge of Survival autorstwa organizacji ochrony praw człowieka Survival International, który mówi wprost - trwa "ciche ludobójstwo" niemal wszystkich plemion izolowanych na świecie.
"Chciwość, rasizm i kolonializm zabijają niekontaktujących się ludzi. Są zmuszani do kontaktu - lub do opuszczenia swojej ziemi - przez tych używających rasistowskich stereotypów jak 'prymitywni' czy 'epoka kamienia', aby uzasadnić najeżdżanie ich domów jakoby w imię wyzwolenia czy rozwoju. Odizolowane ludy są zagrożone śmiertelnym kontaktem i kradzieżą ziemi przez tych, którzy próbują je asymilować, ewangelizować, umieszczać na YouTube - lub, dużo częściej, eksploatować ich ziemię dla zysku. Zmuszanie niekontaktujące się, rdzenne ludy do kontaktu stawia pragnienia i zysk innych ponad ich prawami i ich przetrwaniem" - czytamy w raporcie.
Z dokumentu wynika, że 90% plemion izolowanych jest zagrożonych zarówno legalną, jak i nielegalną działalnością przemysłową, w tym w 41% kopalnianą i 64% wycinką lasów. Niejednokrotnie mieszkańcy ci traktowani są brutalnie przez przedsiębiorstwa zajmujące się wyrębem lasów i ich wysłanników. Są oni zmuszani do przesiedleń, a jeśli nie chcą się ruszyć, bywają brutalnie pacyfikowani.
"Misjonarze ewangeliccy, dążący do nawrócenia rdzennej ludności, prowadzili 'polowania na ludzi', w których chwytali i często zabijali ludzi Ayoreo w Paragwaju. W Peu poszukiwania ropy naftowej przez Shell, a następnie wycinka lasów, zmusiły lud Nahua do kontaktu i naraziły go na choroby, które zabiły przynajmniej połowę z nich w ciągu kilku lat. Kiedy budowano drogę przez ziemie Nambikwara w zachodniej Brazylii, prawie wszyscy z nich zmarli na choroby" - wylicza raport. Co dalej? Jaki los czeka członków plemion, których życie wydaje się stać w miejscu, gdy świat popędził naprzód?
Są zmuszani do kontaktu. Co dalej będzie z plemionami izolowanymi?
Co dalej z plemionami izolowanymi? Czy wkrótce one wyginą? Niestety, według raportu Uncontacted Indigenous Peoples: at the Edge of Survival sytuacja jest alarmująca: "50% spośród światowych ludów izolowanych może zostać unicestwionych w ciągu 10 lat, jeśli rządy i firmy nie podejmą działań". Według ekspertów 90% ludów niekontaktujących się jest zagrożonych przez przemysł wydobywczy. Niejednokrotnie państwa im to ułatwiają - bardzo możliwe, że za sprawą skorumpowanych polityków.
Zagrożeniem są też projekty, które my nazwalibyśmy zapewne inwestycjami w infrastrukturę, a tymczasem z perspektywy rdzennych ludów brzmi to bardziej jak wyrok śmierci. "Projekty popierane politycznie, takie jak tamy, drogi czy linie kolejowe, zagrażają przynajmniej 35 grupom niekontaktującym się w Ameryce Południowej, w tym 28 w Brazylii. Wszystkie te projekty mogą stanowić wyrok śmierci" - czytamy w raporcie.
Jego autorzy dodają, że mimo istnienia przepisów chroniących plemiona izolowane rządy często łamią prawo lub tworzą wyjątki, tłumacząc to "interesem narodowym". Przykłady można mnożyć. To choćby wydanie 19 koncesji górniczych przez rząd Indonezji na ziemi ludu Hongana Manyawa czy plany budowy megaportu przemysłowego, bazy wojskowej i miasta na leśnej wyspie zamieszkałej przez plemię Shompen przez rząd Indii.
Mimo że od zakończenia XX wojny światowej panuje powszechna umowa, która zakazuje podbojów i grabieży jako formy ustanawiania czy poszerzania państwowości, to oczywiście nie wszyscy tego przestrzegają. Plemiona izolowane są bardzo specyficznym przykładem. Ich terytorializm pochodzi z czasów przedpiśmiennych, gdy nie było mowy o jakiejkolwiek organizacji państwowej.
Dziś grupy te można uznać za najbardziej bezbronnych przedstawicieli ludzkości - zaś międzynarodowe korporacje za najsilniejszych. O naszym człowieczeństwie powinno świadczyć to, jak traktujemy najsłabszych. Niestety, humanitaryzm często przegrywa z logiką kapitalistyczną, w której liczą się tylko krótkoterminowe zyski.
Źródło: Survival International, Uncontacted Indigenous Peoples: at the Edge of Survival, 2025.










