Nowy raport ujawnia rakotwórcze substancje w produktach SHEIN i Temu
Od dawna mówi się o ciemnej stronie fast fashion. Tania odzież z SHEIN, Temu czy Aliexpress może pochodzić z wyzysku pracowników w krajach Trzeciego Świata oraz zagrażać środowisku, a nawet samym użytkownikom. Federacja Konsumentów przygotowała nowy raport, w którym omawia wyniki badań ubrań, obuwia i akcesoriów zamówionych na chińskich platformach. Ile z nich zawierało toksyczne substancje? O wiele za dużo.

Fast fashion - jaką cenę naprawdę płacimy za tanią odzież z Chin?
Kupując tanią odzież od producentów z branży fast fashion, przykładamy rękę do wielu szkodliwych praktyk. Często produkcja tych ubrań odbywa się w sweatshopach, gdzie pracownicy z krajów trzeciego świata otrzymują bardzo niewielkie wynagrodzenie i pracują w trudnych, wręcz nieludzkich warunkach bez poszanowania praw pracowniczych, środków ochrony czy ubezpieczenia.
Odzież, zwykle wykonana z syntetycznych materiałów, poddawana jest różnym procesom chemicznym, z których odpady zatruwają rzeki i atmosferę. Wreszcie niska jakość odzieży sprawia, że szybko ląduje ona na śmietniku, uwalnia mikroplastik oraz metale ciężkie i może rozkładać się setki lat. Do tego dochodzi jeszcze kwestia toksycznych substancji, które mogą szkodzić użytkownikowi.
Chiny są w stanie wyprodukować praktycznie wszystko i za każdą cenę. Jeśli sprzedawca zażyczy sobie tani produkt, to chińskie fabryki go dostarczą i będzie on miał jakość adekwatną do ceny. Tu liczą się wyłącznie zyski. Nie ma mowy o zrównoważonym rozwoju, ekologii ani trosce o prawa pracownicze. Z tego też względu normy dotyczące szkodliwych substancji, które bardzo restrykcyjnie egzekwuje Unia Europejska, często nie są zachowane w przypadku produktów importowanych z Azji. A jak to wygląda, gdy kupujemy ubrania na SHEIN albo Temu?
Jakie są normy bezpieczeństwa dla produktów z SHEIN i Temu?
Jak mówi raport, część towarów podlega obligatoryjnym normom bezpieczeństwa. Chodzi tu przede wszystkim o zabawki. Inne towary muszą spełniać jedynie ogólne wymagania według rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2023/988 (General Product Safety Regulation - GPSR). Zasadniczo produkt nie powinien stanowić zagrożenia dla konsumenta przy normalnym użytkowaniu. Producent może jednak znajdować się daleko, np. w Chinach czy Bangladeszu, poza jurysdykcją władz UE, dlatego odpowiedzialność za przestrzeganie norm leży również na importerze i sprzedawcy. Nie jest ona jednak skutecznie egzekwowana.
Od maja 2024 roku Temu - podobnie jak SHEIN - jest uznawane przez Komisję Europejską za bardzo dużą platformę handlową (VLOP), która musi spełniać rygorystyczne normy unijne, dotyczące m.in. bezpieczeństwa produktów czy zakazu sprzedaży podróbek. Już kilka organizacji konsumenckich z UE przeprowadziło badania produktów z tych platform. Często powtarzająca się obserwacja była taka, że bezpieczeństwo tych produktów pozostawiało wiele do życzenia, a platformy sprzedażowe stosują różne praktyki manipulacyjne i nie zapewniają odpowiedniej transparentności w kwestii zgodności z prawem UE. Testy zleciła też polska Federacja Konsumentów.
Analizy pod kątem niebezpiecznych pierwiastków przy użyciu metody fluorescencyjnej spektrometrii rentgenowskiej z dyspersją energii (ED-XFR) wykonało Laboratorium Nawozów i Wyrobów Chemicznych w Pile, należące do Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji S.A. Co dokładnie one wykazały?
Metale ciężkie w większości badanych produktów z SHEIN i Temu
Federacja Konsumentów zleciła laboratorium analizę 16 sztuk ubrań i bielizny (wliczając w to 5 strojów kąpielowych i czapkę), 6 par butów, 5 sztuk biżuterii, torebkę i ładowarkę - w sumie 29 produktów konsumenckich. Przedmioty te zostały kupione w sklepach SHEIN i Temu, zaś badanie przeprowadzono w sierpniu 2024 roku. Wyniki są alarmujące.
W 10 z 16 sztuk bielizny i odzieży wykryto metale ciężkie, takie jak ołów, nikiel, chrom, antymon i kobalt. Ich stężenia przekraczały dopuszczalne normy. Ubrania te były ozdobione metalowymi elementami, łańcuszkami czy sztucznymi kamieniami. Zbadano także nadruki na ubraniach. One również zawierały ołów, nikiel i chrom. Norma dla metali ciężkich (E-EN 62321-3-1:2014) wynosi mniej niż 0,05% (500 mg/kg). Ubrania z Chin zawierały ich do 15,2% (nikiel z bluzce z klamerkami), 10,6% (chrom w jeansach z perłowymi ozdobami) i 0,15% (ołów w bikini z łańcuszkiem i kryształkami).
W sumie aż 57,6% badanych produktów zawierało szkodliwe metale ciężkie. Ich ilość przekraczała też normy w przypadku niektórych butów. W 2 z 6 parach obuwia wykryto nikiel w stężeniu 1,9-5,5%. Podobnie w 2 z 5 sztukach biżuterii wykryto wysokie stężenia metali ciężkich: 8,3% niklu w bransoletce z cyrkonią oraz 9,6% chromu i 1,3% ołowiu w komplecie biżuterii. Torebka zawierała natomiast wyższe poziomy kobaltu i niklu.
Czy metale ciężkie są szkodliwe?
Metale ciężkie w odzieży mogą szkodzić naszemu zdrowiu. Jak wyjaśnia Katarzyna Salus z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie, nikiel to znany alergen, który może prowadzić m.in. do alergicznego kontaktowego zapalenia skóry. Ołów to neurotoksyna, która odkłada się w organizmie i wpływa negatywnie na działanie układu nerwowego, układu krążenia i rozwoju poznawczego, zwłaszcza u dzieci. Chrom jest natomiast kancerogenny i toksyczny dla człowieka. "Z tego względu kluczowe jest monitorowanie składu chemicznego odzieży i wybór certyfikowanych produktów wolnych od szkodliwych substancji" - podkreśla przedstawicielka fundacji.
Federacja Konsumentów wzywa Komisję Europejską do sfinalizowania dochodzeń oraz prac nad reformą celną UE, a także do wprowadzenia obowiązku "deemed importer". Zgodnie z nim platformy sprzedażowe przejmowałyby odpowiedzialność za produkty, w sprzedaży których pośredniczą. Reforma celna miałaby z kolei zapobiegać wprowadzaniu na rynek Unii Europejskiej towarów niebezpiecznych.
"To najwyższy czas, aby spojrzeć realnie na sytuację i podjąć konkretne działania. Testowanie produktów przez organizacje konsumenckie, choć spektakularne, nie rozwiąże problemu na stałe. Potencjalnie niebezpieczne produkty trafiają do naszych gospodarstw domowych i stanowią realne ryzyko dla zdrowia obywateli państw członkowskich UE" - komentuje Monika Kosińska-Pyter, Prezeska Federacji Konsumentów.
SHEIN odpowiada na raport
Firma wydała oświadczenie, w którym zapewnia, że z najwyższym priorytetem traktuje bezpieczeństwo polskich konsumentów.
Czytamy w nim, że wszyscy dostawcy SHEIN są zobowiązani do przestrzegania rygorystycznych zasad kontroli bezpieczeństwa oraz polityk zgodnych z europejskimi i międzynarodowymi standardami.
Po otrzymaniu informacji o wynikach badań opublikowanych przez Federację Konsumentów wskazane produkty zostały usunięte. Jak podaje firma - cztery z pięciu wskazanych produktów pochodziły od zewnętrznych sprzedawców działających na platformie SHEIN Marketplace. Piąty to kostium kąpielowy marki SHEIN posiadający zapięcie w formie łańcuszka, w którym - według raportu - miał znajdować się składnik niespełniający norm.
Jednocześnie SHEIN podkreśla, że przedstawianie kwestii bezpieczeństwa produktów jako problemu dotyczącego wyłącznie azjatyckich platform jest mylące i niekonstruktywne. To wyzwanie, z którym mierzą się wszystkie duże platformy internetowe. Jak wskazuje firma, identyczne produkty, jak te wskazane przez Federację Konsumentów, są obecnie dostępne dla polskich konsumentów również na innych dużych, krajowych platformach sprzedażowych, niezwiązanych z Azją.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 87 tys. obserwujących nasz fanpage - polub GeekWeek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!